MŚ, gr. B: Kubańczycy wyszarpali dwa punkty - relacja z meczu Kuba - Tunezja

Wicemistrzowie świata nie ustrzegli się horrendalnej liczby pomyłek, co sprawiło, że Tunezyjczycy zdobyli swoje pierwsze punkty w turnieju. Koniec końców zwyciężył zespół Rodolfo Sancheza.

Atmosfera na pierwszym spotkaniu siatkarskiej soboty w Spodku była raczej treningowa ze względu na małą frekwencję; na trybunach usadowiły się niewielkie grupki Polaków i kilku sympatyków Tunezji z flagami swojego kraju. Może szkoda, bo wicemistrzowie Afryki stawiali do walki z wciąż aktualnymi wicemistrzami świata, w dodatku tuż po dość niespodziewanym urwaniu seta reprezentacji Niemiec, które poprawiło morale ekipy Fethiego Mkaouariego. Nie zabrakło polskiego akcentu, spotkanie poprowadzić miał Polak Wojciech Maroszek.
[ad=rectangle]
Oba szkoleniowcy dokonali zmian w składzie, wypuszczając na parkiet graczy, którzy spisali się najlepiej w piątkowych meczach. Spotkanie rozpoczęło się od serii punktowej Afrykańczyków, którą sprowokowały pomyłki po stronie rywala. Poza tym doskonale spisywał się w obronie libero Anouer Taouerghi, jeden z najlepiej broniący zawodników pierwszej fazy mundialu. Kuba przypomniała sobie o sile swojego ataku, ale wspierani przez publiczność rywale ani myśleli oddawać prowadzenia. Do tej pory skuteczni Rolando Cepeda i Osmany Santiago Uriarte (zmieniony szybko przez Inovela Romero) nie potrafili wstrzelić się parkiet, w przeciwieństwie do Marwena Garci (7:13, 9:16). Po drugiej przerwie technicznej Kubańczycy nieco poprawili się w ataku, ale oddawali zbyt wiele punktów Tunezji (aż 13!), by myśleć o powrocie do gry. Po pojedynczym bloku Omara Agrebiego na Davidzie Fielu było wiadomo, kto zwycięży.

Rozkojarzeni siatkarze z Karaibów dobrze zareagowali na porażkę i rozpoczęli kolejną partię od błyskawicznych akcji Cepedy i Javiera Jimeneza. Ponadto zespół Rodolfo Sancheza znacząco poprawił blok i wyblok, przez co jego oponenci mieli zdecydowanie większe problemy z "czystym" atakiem. Natomiast srebrni medaliści mistrzostw z 2010 roku szaleli na środku siatki, zarówno w ofensywie, jak i zatrzymywaniu Ismaila Moalli (16:13). Wspomniany przyjmujący, który kąsał rywali swoją zagrywką, nie ustawał w boju, jak zresztą cała jego drużyna; jej wysiłki zostały wynagrodzone po bloku na Jimenezie, który dał remis po 17 i wprowadził w kadrze Kuby nerwowość. Najszybciej opanował ją właśnie Javier Jimenez, którego akcje znów wyprowadziły Kubę na prowadzenie, zaś dzieła dopełnił serwisami Cepeda.

Kubański atakujący był jedną z czołowych postaci meczu
Kubański atakujący był jedną z czołowych postaci meczu

Dziesięciominutowa przerwa byłą już nie raz "pogromcą" obu ekip, dlatego tym ciekawsze wydawało się, która z nich lepiej wejdzie w spotkanie. Pierwsze piłki partii nie wykreowały zespołu dominującego, zarówno Garci, jak i Cepeda cieszyli oko efektownymi zbiciami. Rozgrywający Leandro Macias rozegrał się na tyle, by gubić blok i pomóc swojej kadrze w wyjściu na nieznaczne prowadzenie (8:6). Kubańczycy nie byliby sobą, gdyby nie utrudnili sobie zadania pudłowaniem na skrzydłach i podawaniem ręki przeciwnikowi, jednak to oni wciąż prowadzili, głównie za sprawą niesamowicie skutecznego Jimeneza. Sytuacja zmieniła się po dwóch blokach na Cepedzie (20:20), jednak najmłodsza drużyna turnieju wytrzymał presję. As Felixa Chapmana i pewna ręka atakującego Kuby zakończyły partię.

Widać było, że młodzianie z Kuby odnaleźli swój rytm na zagrywce, a Macias miał pełną swobodę opcji na rozegraniu. Ale przez podejmowanie zbytniego ryzyka i mniej uważną grę w obronie to ich rywale zyskali przewagę na pierwszej przerwie technicznej. Reprymenda szkoleniowca pobudziła Kubańczyków do walki z rywalem wspieranym przez kilkunastoosobową grupę kibiców w barwach Tunezji. Powrót do mocnego serwisu i pewnych rozwiązań na skrzydle dawał nadzieję na wyrównanie stanu seta, zaś Afrykańczycy starali skutecznie opierać się mocy przeciwnika. Potrójny blok na Benie Othmanie sprawił, że Kuba odzyskała prowadzenie, a walka na parkiecie rozgorzała jeszcze mocniej. Punkty zdobywane przez Elyesa Karamosliego i Kaabiego Hichema sprawiły, że tym razem kubańskie głowy zagotowały się. Fantastyczna końcówka partii dała Tunezji pierwszy punkt w turnieju!

Loterią, jaką jest zwykle tie-break, znów toczyła się od początku punkt za punkt; skrzydłowi obu drużyn spokojnie posyłali piłki w niepilnowane strefy. Na bohatera seta zaczął kreować się niezmordowany Rolando Cepeda, a po drugiej stronie siatki dawali znać o sobie środkowi. Gdy wydawało się, że to kubańskie "armaty" zachowały więcej sił na piątego seta, podwójny blok afrykańskiej ekipy przełamał rywala (10:10). Widownia oklaskiwała efektowne zagrania obu drużyn, a o wyniku nerwowej końcówki seta miały decydować detale, jak blok Maciasa na prawym skrzydle i atak po bloku Cepedy, który zakończył spotkanie.

Kuba - Tunezja 3:2 (16:25, 25:20, 25:23, 20:25, 15:13)

Kuba: Jimenez, Macias, Cepeda, Fiel, Chapman, Uriarte, Gutierrez (libero) oraz Romero, Calvo, Osoria, Abrahan, Mesa

Tunezja: Kadhi, Garci, Sellami, Ben Othmen, Moalla, Agrebi, Taouerghi (libero) oraz Nagga, Ben Slimene, Karamosli, kaabi

MDrużynaMPktSetyMałe punkty
1 Brazylia 5 14 15:3 426:353
2 Niemcy 5 12 12:5 398:338
3 Finlandia 5 8 10:8 415:396
4 Kuba 5 6 9:12 448:466
5 Korea Południowa 5 4 6:13 391:439
6 Tunezja 5 1 4:15 361:447
Źródło artykułu: