Finał keirinu startował trzy razy. Wszystko przez pośpiech zawodników, którzy dwukrotnie przedwcześnie wyprzedzali rozpędzający ich motorower. O całym zamieszaniu i krzywdzie, jaką wyrządzono Polakowi, pisaliśmy już wcześniej.
Zieliński z szóstego miejsca jest zadowolony. - Chciałem sobie zrekompensować dwie poprzednie nieudane konkurencje - mówi. - To mój życiowy wynik. Poprawiłem osiągnięcie z Aten, gdzie zająłem siódme miejsce. Nastawiłem się na walkę, a w finale narodziła się szansa na medal. Mieliśmy dobrą taktykę i fajny układ na starcie, ale w końcówce trochę zabrakło.
Powtórki finałowego startu nie wpłynęły na Polaka najlepiej. - To w pewnym sensie dekoncentrowało, choć byłem bardzo skupiony. Szkoda zwłaszcza pierwszego biegu, gdy byłem mocno zdeterminowany, wyszedł mi start, ruszyłem za Niemcem i wszystko zaczęło się układać - przyznaje Zieliński.
Nasz kolarz był blisko medalu, choć w keirinie dawno nie startował. - Nie jeździłem go od roku - przyznaje. - Oszczędzałem się na sprint w tym sensie, że uważałem na kraksy.
ZOBACZ WIDEO "Policja traktuje nas jak zwierzęta, bo jesteśmy czarni" (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Wcześniej, w półfinale, Zieliński jechał razem z rodakiem Krzysztofem Makselem. Kolega z kadry mety dojechał czwarty i nie awansował dalej. - Mogliśmy próbować jechać taktycznie, ale z mojego doświadczenia wynika, że zawsze przy układaniu jakiegoś planu zostawaliśmy z tyłu, bo pojawiały się momenty wahania - wyjaśnia doświadczony zawodnik.
Za cztery lata w Tokio już go nie zobaczymy. - To prawdopodobnie moje ostatnie igrzyska olimpijskie - mówi Zieliński. Kariery jednak jeszcze nie kończy i planuje przygotowania do torowych mistrzostw świata.
Kamil Kołsut z Rio de Janeiro