Zupki chińskie i krówki w ciężarówce, milion złotych za kilkudniową zabawę. Czas na Silk Way Rally

Materiały prasowe / Rafał Sonik podczas rajdu
Materiały prasowe / Rafał Sonik podczas rajdu

Przed nami Silk Way Rally, zwany przez niektórych azjatyckim Dakarem. Zawodnicy będą rywalizować przez dziesięć dni bez żadnej przerwy. Pokonają w tym czasie ponad 6 tys. km. Koszt takiej "zabawy"? Co najmniej milion złotych.

W tym artykule dowiesz się o:

Przeciętny kibic ma świadomość tego, jak drogie potrafią być sporty motorowe. W zespole Formuły 1 pracują setki ludzi, budżety czołowych ekip przekraczają pułap 400 mln dolarów, a ciągłe inwestycje sprawiają, że tak naprawdę F1 można nazwać studnią bez dna. Wydać można każdą kwotę, byle zrobić to z głową i przyniosło efekty.

Rajdy terenowe nie odbiegają pod tym względem zbytnio od F1. Również wymagają sporych nakładów finansowych, o czym jednak głośno się nie mówi, bo ich popularność nie jest tak znacząca jak królowej motorsportu. Przygotowanie się na najtrudniejsze i najdłuższe imprezy w kalendarzu wymaga posiadania ok. miliona złotych.

Jak to zaplanować?

Zwykle rajd należący do kalendarza Pucharu Świata liczy pięć dni. Jego planowanie rozpoczyna się na dwa miesiące przed startem imprezy. Większość zawodów znajduje się w cyklu od dłuższego czasu, więc zadanie jest ułatwione. Zespoły wiedzą, co robić i jak się przygotować na warunki panujące na miejscu.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Niecodzienne wydarzenie w wyścigu kolarskim

Tyle że w tym roku w Pucharze Świata po raz pierwszy pojawił się Silk Way Rally. Zyskał miano azjatyckiego Dakaru, bo zawodnicy rywalizować będą przez dziesięć dni bez przerwy. Przejadą trasę z Syberii przez Mongolię do Chin.

Nowa impreza w kalendarzu oznacza problemy. - Pierwszy kontakt z organizatorem nawiązaliśmy już w styczniu, zaraz po ogłoszeniu kalendarza rajdowego na 2019 rok. Dziesięć dni, trzy kraje i transport sprzętu na odległość 7 tysięcy kilometrów to na tyle duże wyzwanie, że już w środku zimy zaczęło się planowanie logistyki, transportu, czy formalności wizowych i celnych - zdradził nam Kajetan Cyganik z zespołu Rafała Sonika, najlepszego polskiego quadowca.

Czytaj także: Wróciły dawne demony Valentino Rossiego 

Logistyka rajdu

Transport sprzętu na Silk Way Rally zaczął się dwa tygodnie przed imprezą. W czerwcu ciężarówka serwisowa z przyczepą oraz kamperem wyruszyła do niemieckiego portu Travemunde. Stamtąd sprzęt popłynął do Helsinek, gdzie został zapakowany na kontener i drogą lądową pokonał granicę fińsko-rosyjską, aż trafił do Irkucka.

Organizator za opłatą zapewnia uczestnikom takiego konwoju noclegi i wyżywienie, również kabinę na promie. Już podczas samego rajdu członkowie ekipy mogą liczyć na miejsce na biwaku, podłączenie do prądu, dostęp do wody czy paliwo do pojazdów uczestniczących w rywalizacji. Zespół samodzielnie pokryć musi za to koszty paliwa do sprzętu serwisowego. Podobnie jak noclegi przed i zaraz po imprezie.

- Same wpisowe zespołu Rafała Sonika względem organizatora to 47 tys. euro - powiedział Cyganik.

Tyle że na tym nie koniec. - Jeśli doliczymy do tego koszt trzech wiz dla 10-osobowego zespołu, paliwo, quada, części zamienne, przygotowanie ciężarówki i kampera, koszt zakwaterowania poza rajdem, transport zespołu, który leci do Irkucka, ubrania teamowe i wiele innych, to koszty wędrują blisko tych dakarowych - dodał.

A jakie są koszty "dakarowe"? To milion złoty. - Silk Way Rally będzie około 20 proc. tańszy, ale pozostaje najdroższym rajdem w kalendarzu Pucharu Świata - stwierdził Cyganik.

Tysiące kilometrów w trasie

Zawodnicy w Silk Way Rally pokonają ponad 6 tys. kilometrów. Ponad trzy razy tyle musi przemierzyć zespół, aby do startu w imprezie w ogóle doszło. Składa się na to wspomniany wcześniej transport sprzętu. Ważny jest przy tym odpowiedni odpoczynek - ciężarówkę ze sprzętem, w której jedzie quad i kamper, prowadzi na zmianę dwóch kierowców.

- W trakcie samego rajdu, cały zespół Rafała Sonika pokona około 6 tys. kilometrów drogami dojazdowymi pomiędzy biwakami. Warto podkreślić, że nie jest to nawet standard polskich dróg - powiedział Cyganik.

Sonik przed Silk Way Rally otrzymał pomoc od Adriana Lepszego-Bayaraa. To polski przedsiębiorca, który aktywnie działa w Mongolii. Stał się on przewodnikiem dla polskiego quadowca i wsparł logistykę Sonika. To dzięki niemu ekipa dowiedziała się m.in. tego, że w Mongolii nie ma co liczyć na gładki asfalt. Dlatego pokonanie nawet 100 kilometrów może być wyzwaniem i zająć kilka godzin.

Co jest w ciężarówce?

Rajdy terenowe mają to do siebie, że bardzo łatwo o awarię sprzętu. Dlatego w ciężarówce znajduje się tyle sprzętu, że można z niego złożyć niemal drugiego quada. - A może nawet jeszcze jednego - zażartował Cyganik.

Tak naprawdę ciężarówka serwisowa wypakowana jest pod sam dach. Znajdują się w niej m.in. dwa silniki, dziesięć kompletów opon (40 sztuk), dodatkowa rama, kilka amortyzatorów. Do tego masa narzędzi, bo nieraz mechanicy podczas biwaku muszą spawać uszkodzone elementy. Są też części zamienne dla samej ciężarówki i kampera.

Czytaj także: Motocykliści Orlen Team chcą podbić nowy rajd 

- Zwłaszcza, że nasz kamper, w którym Rafał śpi podczas rajdu zbudowany jest na bazie Fiata, a ta marka, w tej części Azji praktycznie nie istnieje, więc poważna awaria i brak części zamiennych będzie oznaczać poważny problem - poinformował Cyganik.

Zupki chińskie i krówki podczas rajdu

Osobnym tematem podczas tak ekstremalnego rajdu jest wyżywienie. Sonik podczas Silk Way Rally będzie korzystać z prowiantu przygotowanego przez ekipę. Znajduje się w niej specjalnie zatrudniona osoba, która codziennie kupuje nowe produkty i przygotowuje posiłki. Tutaj też przydała się pomoc Lepszego-Bayaraa, bo w Mongolii trudno o białe mięso.

- Z Polski do Mongolii i Chin pojechały… zupki chińskie. Może nie dokładnie chińskie, ale gotowe, pakowane dania - 120 sztuk, a także dania liofilizowane, z których będzie korzystać przede wszystkim zespół oraz uczestnicy konwoju. To jest żelazny zapas na poratowania "małego głodu", ponieważ w trakcie rajdu wyżywienie w stołówce na biwakach zapewnia organizator - zdradził Cyganik.

Rywalizacja w bardzo trudnym terenie i przy wysokich temperaturach jest mordercza dla organizmu. Dlatego Sonik zabrał ze sobą też szereg odżywek i suplementów diety, co ma mu pomóc w szybszej regeneracji. - Nawet w Dakarze nie jeździ się przecież przez dziesięć dni z rzędu, bo zawsze w środku imprezy jest czas na odpoczynek - przypomniał Cyganik.

W ciężarówce Sonika znalazło się też miejsce na… krówki. Quadowiec zabrał ze sobą 30 kg cukierków, po tym jak dowiedział się, że dzieciom w Mongolii brakuje słodyczy. Ekipa będzie rozdawać na trasie cukierki, aby wywołać nieco uśmiechu na twarzach najmłodszych kibiców.

Komentarze (0)