Młody Polak znów najlepszy w Maroku. Ucieka rywalom w "generalce"

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Eryk Goczał
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Eryk Goczał

19-letni Eryk Goczał wygrał drugi etap Rajdu Maroka z rzędu. Młody Polak umocnił się na prowadzeniu w "generalce" klasy Challenger. Drugie miejsce w klasyfikacji rajdu zajmuje jego ojciec - Marek Goczał.

Czwartkowy etap Rajdu Maroka oznaczał dla zawodników pętlę z początkiem i końcem na biwaku w pobliżu miejscowości Bouarfa. Podczas czwartego etapu rajdu zawodnicy wyruszyli na północny-zachód od bazy rajdu. Mieli do przejechania krótką dojazdówkę o długości zaledwie 62 kilometrów i odcinek specjalny o długości 315 kilometrów.

Dużo rywalizacji, mało dojazdówek - to coś, co zawodnicy lubią najbardziej. Eryk Goczał i Alex Haro na początku etapu zanotowali niewielką stratę czasową. Później natomiast prezentowali kapitalne tempo i z kilometra na kilometr zbliżali się do liderów. Ostatecznie to właśnie załoga Energylandia Taurus Factory Team ustanowiła w czwartek najlepszy czas.

Na trzecim miejscu uplasował się ojciec Eryka, Marek Goczał jadący z Maciejem Martonem. Niestety, przez problemy układem gaśniczym do czwartego etapu Rajdu Maroka nie wystartowali Michał Goczał i Diego Ortega Gil, zwycięzcy dwóch pierwszych odcinków specjalnych.

ZOBACZ WIDEO: Holder zawodził przez kilka meczów. Nadal był wierny jednej osobie

Liderami Rajdu Maroka w klasie Challenger (auta T3) w dalszym ciągu są Eryk Goczał i Alex Haro. Oni powiększyli w czwartek przewagę nad drugimi Markiem Goczałem i Maciejem Martonem do nieco ponad 6 minut. W piątek na zawodników czeka finałowy etap rywalizacji. Organizator przygotował dla nich odcinek specjalny o długości 273 kilometrów.

- Za nami czwarty etap Rajdu Maroka. To był chyba jeden z najciekawszych odcinków specjalnych, jaki w życiu przejechałem. Na początku wpadaliśmy w tak głębokie dziury, że nie byłem pewny, czy nasz samochód to wytrzyma. Przed strefą tankowania jechaliśmy zachowawczo, bo przecież zostało wiele kilometrów do końca rajdu. Natomiast później zauważyłem, że mamy stratę czasową i postanowiłem, że pora trochę bardziej zaatakować. Wygrywamy etap i powiększamy przewagę w klasyfikacji generalnej - powiedział Eryk Goczał.

- To był bardzo trudny etap. W początkowej sekcji mieliśmy ogromne dziury, które wymył tutaj ulewnie padający w ostatnim okresie deszcz. Parę razy potężnie uderzyliśmy i nasz samochód nie jechał prosto. Podczas tankowania obejrzałem dokładnie naszego Taurusa i okazało się, że nie ma większych uszkodzeń. Chciałem zaatakować trochę bardziej, ale jechaliśmy w kurzu za inną załogą. Najważniejsza jest meta - dodał Marek Goczał.

- Przed startem do czwartego etapu zostałem poproszony o sprawdzenie systemu gaśniczego. Byłem przekonany, że jest on w trybie testowym. Niestety, gaśnica się uruchomiła i nie mogliśmy przystąpić do rywalizacji. To kwestie bezpieczeństwa. Bez sprawnego systemu gaśniczego nie ma mowy o starcie do etapu. W piątek też jest dzień, postaramy się powalczyć o fajny wynik na koniec rajdu - podsumował na biwaku Michał Goczał.

Komentarze (0)