Podobnie jak w poniedziałek, zawodnicy wyruszyli z Zakury na południe, na tereny niedaleko granicy z Algierią. Na załogi czekało we wtorek łącznie 425 kilometrów, z czego odcinek specjalny stanowił aż 267 kilometrów. Było to zdecydowanie dłuższe wyzwanie od tego poniedziałkowego, otwierającego Rajd Maroka.
Wtorkowy etap był mieszaniną piachu, szutrowych dróg, wydm i kamieni. Sprawę komplikował fakt, że teren ten nawiedziły w ostatnim czasie spore opady deszczu, więc organizator zapowiadał, że w wielu miejscach nawierzchnia wciąż może być błotnista.
Michał Goczał i Diego Ortega Gil utrzymywali prowadzenie niemal przez cały odcinek specjalny. Polsko-hiszpański duet stopniowo z kilometra na kilometr powiększał przewagę nad swoimi rywalami. To przyniosło drugie etapowe zwycięstwo z rzędu i umocnienie na pozycji liderów Rajdu Maroka w klasie Challenger.
ZOBACZ WIDEO: Kulisy rozstanie Woźniaka ze Stalą. Takie słowa włodarze przekazali zawodnikowi
Energylandia Taurus Factory Team absolutnie zdominował we wtorek rywalizację, bo drugie miejsce zajęli Eryk Goczał i Alex Haro, a trzeci byli Marek Goczał i Maciej Marton.
Zespół Energylandia Taurus Factory Team zajmuje też całe podium w klasyfikacji generalnej Rajdu Maroka w klasie Challenger. Po dwóch zwycięstwach prowadzą Goczał i Ortega Gil, drudzy są Goczał i Marton, a trzeci Goczał i Haro.
- Kończymy drugi etap Rajdu Maroka. Znowu było bardzo ciepło. Odcinek specjalny był podobny do tego poniedziałkowego, czyli mieliśmy miks kamieni, piachu, wydm i szutru. Trzeba było bardzo uważać, aby nie złapać dziś kapcia, szczególnie w samej końcówce. Zajmujemy jako Energylandia Taurus Factory Team całe podium, więc bardzo się cieszymy. Po tankowaniu mieliśmy mały wyciek płynu z chłodnicy, więc musieliśmy zwolnić przed metą. Najważniejsze jest to, że jesteśmy na mecie, a wynik jest świetny - powiedział Michał Goczał.
- Wtorkowy odcinek specjalny bardzo mi się podobał. Na początku niestety złapaliśmy kapcia. Natomiast później podeszliśmy do tematu strategicznie. Utrzymywaliśmy bardzo dobre tempo, staraliśmy się jechać szybko, ale bezpiecznie. W środę chcemy kontynuować tę samą strategię. Na pewno się nie poddamy, wciąż wiele kilometrów pozostało do końca tego rajdu - zaznaczył Eryk Goczał.
- Pierwszy fragment odcinka specjalnego bardzo mi się podobał. Natomiast później zaczęły się sekcje z bardzo trudnymi wydmami i nie potrafiłem sobie z tym tak do końca poradzić. Po drodze dwa razy się zgubiliśmy, chociaż Maciek wykonywał kapitalną robotę. Pod koniec próbowaliśmy nadrobić, ale nie ułatwiały nam tego jadące przed nami załogi. Tak czy inaczej, mamy dzisiaj wielkie święto, bo zajmujemy całe podium - podsumował Marek Goczał.
W środę zawodnicy opuszczą Zakurę i udają się na północny-wschód w kierunku miejscowości Bouarfa. Oznacza to dla nich etap o długości 685 kilometrów, z czego aż 325 kilometrów stanowił będzie odcinek specjalny.