Sędziowie zmienili wyniki. Polak zwycięzcą pierwszego etapu Dakaru!

Materiały prasowe / Energylandia Rally Team / Na zdjęciu: Eryk Goczał (po lewej) i Oriol Mena
Materiały prasowe / Energylandia Rally Team / Na zdjęciu: Eryk Goczał (po lewej) i Oriol Mena

Eryk Goczał przeszedł do historii. 18-latek z Polski jest najmłodszym w historii uczestnikiem Rajdu Dakar i rozpoczął przygodę z imprezą od etapowego zwycięstwa. Stało się to możliwe dzięki interwencji sędziów.

Jeszcze kilka godzin temu wydawało się, że Eryk Goczał rozpoczął przygodę z Rajdem Dakar od drugiej pozycji na trasie pierwszego etapu. Kierowca Energylandia Rally Team wjechał na metę ze stratą 2 minut i 14 sekund do Rokasa Baciuski. Później do akcji wkroczyli jednak sędziowie, którzy zweryfikowali rezultaty niedzielnej rywalizacji.

Weryfikacja pokonanej trasy sprawiła, że na jaw wyszedł ominięty jeden punkt kontrolny przez Baciuskę. W efekcie na Litwina nałożono karę 15 minut. Stracił on tym samym zwycięstwo w pierwszym etapie Dakaru, spadając na ósme miejsce. Równocześnie 18-letni Goczał został triumfatorem niedzielnego odcinka.

- Wygrywamy pierwszy odcinek Rajdu Dakar! Mieliśmy do pokonania 367 kilometrów naprawdę przepięknej trasy. Trzeba było bardzo uważać na kamieniach. Około setnego kilometra złapaliśmy kapcia. Natomiast później rozpoczęły się wydmy - ogromne, patrzyło się na nie wysoko jak na wieżowce gdzieś w mieście. Tam udało nam się odrobić czas i ostatecznie wygrywamy odcinek, to niewiarygodne! To było piękne "zapoznanie" z Dakarem. Nie mogę się doczekać kolejnych trzynastu prób - powiedział najmłodszy w historii uczestnik Rajdu Dakar.

Kara nałożona na Rokasa Baciuskę sprawiła, że w klasyfikacji pierwszego etapu wśród załóg SSV awansowały też pozostałe duety Energylandia Rally Team. Michał Goczał z Szymonem Gospodarczykiem znaleźli się na trzecim miejscu ze stratą 1 minuty i 51 sekund do zwycięzcy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?

- To był na pewno bardzo trudny etap i mieliśmy dzisiaj dużo szczęścia. Tuż przed strefą tankowania dojechaliśmy do Eryka, później złapaliśmy kapcia. Na szczęście udało się go dosyć szybko zmienić. Z tankowania wyjechaliśmy razem, jechaliśmy niemal koło w koło i później złapaliśmy kolejnego kapcia. A to jeszcze nie był koniec przygód... Jestem zadowolony z wyniku, bo naprawdę mieliśmy dzisiaj sporo emocji i wszystko mogło się skończyć zupełnie inaczej - przyznał Michał Goczał.

Natomiast po weryfikacji na siódmym miejscu pierwszy etap zakończył Marek Goczał z pilotem Maciejem Martonem. Polacy musieli mierzyć się jednak ze sporymi problemami podczas niedzielnej trasy. - Dakar pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Nie przebiliśmy opony, ale kamień dostał się chyba gdzieś między zacisk i kompletnie uszkodził nam felgę. Wyciągnęliśmy podnośnik - okazało się, że jest zepsuty. Staraliśmy się jakoś podkopać ten samochód, aby wymienić koło - wyjaśnił kierowca Energylandia Rally Team.

- Próbowaliśmy zatrzymywać innych zawodników. Jeden z nich się zatrzymał i pożyczył nam podnośnik, za co serdecznie dziękujemy - dopiero wtedy udało się zmienić koło. Nasz Can-Am się trochę gotował - mam nadzieję, że mechanicy sobie z tym poradzą. Odcinek bardzo mi się podobał, początek był ciężki, ale teraz może być już tylko lepiej - podsumował ostatni z przedstawicieli klanu Goczałów.

Czytaj także:
Zdrajcy? W Moskwie zawrzało po ich decyzji
"To była tragedia". Były szef zespołu wprost o Kubicy

Źródło artykułu: WP SportoweFakty