Pierwsze medale w podnoszeniu ciężarów rozdane. Chińczyk obronił złoto w wadze koguciej

PAP/EPA / RITCHIE B. TONGO / Na zdjęciu: Li Fabin
PAP/EPA / RITCHIE B. TONGO / Na zdjęciu: Li Fabin

Rywalizacja o medale w tej dyscyplinie rozpoczęła się jako jedna z ostatnich. Chińczyk Li Fabin po raz drugi z rzędu został złotym medalistą Igrzysk Olimpijskich w podnoszeniu ciężarów w kategorii do 61 kilogramów mężczyzn.

Olimpijski pomost na South Paris Arena 6 otwarty został dopiero 7 sierpnia. Na pierwszy ogień poszli zawodnicy w wadze koguciej. Złotego medalu bronił Li Fabin, który przed trzema laty w Tokio uzyskał 313 kilogramów w dwuboju.

Tym razem takiego wyniku nie osiągnął, ale i tak zapisał się w historii igrzysk olimpijskich bijąc rekord olimpijski w rwaniu. Od dziś wynosi on 143 kilogramy. Tyle właśnie wystarczyło, by wygrać pierwszą część rywalizacji. 132 kg uzyskał reprezentant Tajlandii Theerapong Silachai, a 130 Malezyjczyk Mohamad Aniq Bin Kasdan.

Pierwsza dwójka utrzymała swoje lokaty po drugiej części rywalizacji, tj. podrzucie. Fabin co prawda zaliczył 167 kg dopiero za drugim razem, ale był już pewny wygranej, gdy okazało się, że Silachai podrzucił 171 kg, a więc za mało, by zniwelować stratę po rwaniu.

Na trzecie miejsce przesunął się Amerykanin Hampton Morris, który w rwaniu osiągnął 126 kg i był czwarty, ale w podrzucie uzyskał 172 kilogramy w drugiej próbie. W trzeciej atakował 178 kilogramy, co dałoby mu srebro, ale jednak nie zaliczył tego podejścia.

Polacy nie startowali.

Wyniki zawodów w podnoszeniu ciężarów mężczyzn w kategorii do 61 kg

1. Li Fabin (Chiny) 310 kg (143+167)
2. Theerapong Silachai (Tajlandia) 303 kg (132+171)
3. Hampton Morris (USA) 298 kg (126+172)
4. Mohamad Aniq Bin Kasdan (Malezja) 297 kg (126+167)
5. Morea Baru (Papua Nowa Gwinea) 279 kg (118+161)
6. Szota Miszwelidze (Gruzja) 256 kg (121+135)
7. Kaimauri Erati (Kiribati) 220 kg (100+120)

Czytaj też: Paryż 2024. Faworytka z Chin musiała walczyć do ostatniej próby

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Wołosz ma plan na siebie po zakończeniu kariery. "Przewinęło mi się przez uszy"

Komentarze (0)