Do tego organizatorzy mieli problemy z zarządzaniem infrastrukturą komunikacyjną, obsługą turystów, transmisjami na żywo i wyłączeniem internetowej strony igrzysk olimpijskich w Pjongczangu. Początkowo wszystkie ślady wskazywały na to, że cyberatak przeprowadzili hakerzy z Korei Północnej. Ostatecznie za tymi działaniami stali rosyjscy szpiedzy.
Internetowe tropy wskazywały na to, że organizatorów igrzysk zaatakowali sąsiedzi z Korei Północnej. Jednak według amerykańskich danych wywiadowczych, Rosjanie starali się sprawić wrażenie, jakby ingerencja w serwery nie została przeprowadzona przez nich. Nazywane jest to operacją "fałszywej flagi".
Według "Washington Post", miał to być odwet na Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim za nałożenie zakazu udziału sportowców rosyjskich pod narodową flagą i wykluczenie wielu sportowców z tego kraju. Była to sankcja za zorganizowany system dopingowy podczas igrzysk w Soczi. Rosyjskie władze dbały o to, by zawodników nie złapano na stosowaniu zakazanych środków.
To nie pierwszy przypadek, gdy Rosjanie starają się zakłócić igrzyska olimpijskie. W 1984 roku w Los Angeles sowiecki wywiad rozdawał fałszywe ulotki Ku Klux Klanu z groźbami wobec afrykańskich sportowców. To miało skompromitować organizatorów i było odpowiedzią za bojkot przez Amerykanów igrzysk w 1980 roku w Moskwie.
ZOBACZ WIDEO Kamil Stoch podziękował za wsparcie kibiców. "Ono pomogło się nam podnieść"