Dziś skocznia jest dla naszego sportu oazą radości, a za moment stanie się pustynią. Zaczniemy rozdzierać szaty, gdy będzie źle; będziemy mądrzy po szkodzie. Dziś - w zgiełku sukcesów - syren alarmowych jeszcze nie słychać. A szkoda.
Polskie skoki na najwyższym poziomie to sześciu, siedmiu zawodników. Takie są fakty. Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Stefan Hula, Maciej Kot, Piotr Żyła i - ewentualnie - Jakub Wolny oraz Tomasz Pilch są wszystkim, co możemy pokazać światu. Za plecami gwiazd razi przepaść, zaplecze istnieje tylko teoretycznie. Już rok temu dyrektor polskiej kadry Adam Małysz bił na alarm i mówił "Przeglądowi Sportowemu", że "nie jest wesoło".
Bohaterowie mają swoja lata, polska drużyna jest mocna siłą doświadczenia. Hula (1986), Żyła (1987), Stoch (1987), Kubacki (1990), Słoweniec Jernej Damjan (1983) i Norweg Andreas Stjernen (1988) mogliby stworzyć Konwent Seniorów. W czołowej "dwudziestce" klasyfikacji generalnej PŚ starszych od nich nie ma.
Szczyt piramidy wygląda pięknie, gorzej z fundamentami. Na podium juniorskich MŚ czekamy od czterech lat, z grona ostatnich medalistów - Wolny, Aleksander Zniszczoł, Klemens Murańka, Krzysztof Biegun - dziś w PŚ jest tylko jeden. Do grudniowych mistrzostw Polski przystąpiło 32 zawodników, to najgorszy wynik w XXI wieku. Według szacunków Kazimierza Długopolskiego obecnie młodych w skokach jest 40 procent mniej niż 15 lat wcześniej.
Skoki mają w Polsce ważnego mecenasa - Lotos. Stworzył on cykl zawodów dla młodzieży, w latach 2004-16 przekazał klubom 300 kompletów nart, 200 par butów, 100 kasków i 220 kombinezonów. To potężny zastrzyk entuzjazmu, pieniędzy oraz sprzętu, ale i kropka w morzu potrzeb. - Co dwa lata dostajemy trzy komplety strojów, a potrzeba nam co najmniej dziesięciu - mówił mi rok temu Rafał Kot z AZS-u Zakopane.
Innych sponsorów nie ma. Nikogo nie interesują kluby i praca u podstaw. To inwestycje bez szans na szybko zwrot, lepiej jest pokazywać się przy skoczkach obecnych na pierwszych stronach gazet.
Efekt jes taki, że na stałe finansowanie mogą dziś liczyć tylko członkowie kadr narodowych oraz czołowi zawodnicy Lotos Cup. Inni - jeśli nie znajdą prywatnego sponsora - szukają pracy albo żyją na garnuszku rodziny. A ich trenerzy często łaczą pracę zawodową ze szkoleniem. Pisaliśmy o tym szeroko już w ubiegłym roku.
Nie, nie przespaliśmy sukcesów, nie przespaliśmy "małyszomanii". Takie postawienie sprawy nie byłoby uczciwe. Oszlifowaliśmy kilka talentów, stworzyliśmy zręby systemu, ale to mało. Cierpimy na niedostatki: pieniędzy, sprzętu, obiektów. Pałac sukcesów to zamek zbudowany na piasku. Spieszmy się więc cieszyć sukcesami. Kiedy odejdą dzisiejsi mistrzowie, na kolejne przyjdzie nam poczekać.
Autor na Twitterze:
ZOBACZ WIDEO "Jesteśmy sto lat za Niemcami, Norwegami czy Holendrami". Mocne słowa o sportach zimowych w Polsce
Val di Fiemme 2014 indywidualnie
ZłotoVal di Fiemme 2014 drużynowo
Tomasz Pilch -siostrzeniec Adama Mąłysza
Klemik Murańka.
Nie jestem fanem Tajnera i całej otoczki medialnej skoków, ale mówienie że przyszłość skoków jest niszczona i nie ma żadnych następców to prze Czytaj całość