W tym artykule dowiesz się o:
Od pięciu lat słoweński profesor wykłada swoją filozofię gry na polskich parkietach. Siła spokoju, doświadczenie, inteligencja. Wciąż niesamowicie zwinny i dynamiczny, choć przeżył już 36 wiosen. Nie jest wielkim egzekutorem, ale kilka szarż to jego meczowa norma. Specjalność zakładu - asysty. Nagrywać i pokazywać adeptom piłki ręcznej. Do znudzenia.
W Superlidze niewielu graczy może pochwalić się podobnym dorobkiem jak Zorman. Cztery zwycięstwa w Lidze Mistrzów, srebro ME, złote krążki w Słowenii, Hiszpanii, Polsce. Niedawno uszczęśliwił kieleckich fanów i przedłużył kontakt z Vive do 2018 roku.
Odrodził się jak feniks z popiołów. Niedawno był na zakręcie. Wciąż młody (24-letni) Niewrzawa, zawodnik z przeszłością w Bundeslidze, nie grał ponad rok. Zerwał więzadła krzyżowe w kolanie, popadł w konflikt z Górnikiem Zabrze. Pomocną dłoń wyciągnęło Wybrzeże Gdańsk. Na Pomorzu odbudował formę i wrócił do reprezentacji Polski. W Superlidze rzucił 72 bramek, a na parkiet wychodził tylko 17 razy. Jeden z najlepszych graczy końcówki sezonu.
Mocno eksploatowany, bo przecież KPR nie dysponuje szeroką kadrą. Spędzał na parkiecie sporo minut, wytrzymał jednak trudy sezonu i był jednym z najskuteczniejszych środkowych w lidze (101 bramek). Sprawdził się także na lewym rozegraniu, gdzie nieraz musiał łatać dziury. Radził sobie na tyle dobrze, że biją się o niego silniejsze kluby.
Świetna dyspozycja Prątnickiego to nie pierwszyzna. 30-latek ugruntował swoją pozycję w czołówce rozgrywających. Znakomicie spisywał się zwłaszcza jesienią, gdy słabsze momenty przytrafiały się jego partnerom z drugiej linii. Cała liga poznała już jego najgroźniejszą broń - rzut z podłoża.
Objawienie początku sezonu. Wrócił z zesłania do pierwszoligowej Ostrovii Ostrów Wlkp. z koroną króla strzelców w ręce. Okrzepł, dojrzał do gry w Superlidze i ponownie wszedł do niej razem z drzwiami. Jedyny oburęczny zawodnik na polskich parkietach rzucał jak automat, raz ze środka, raz z prawej strony. Nie da się ukryć, że ma inklinację do indywidualnej gry, ale przeważnie wychodziło to Azotom na dobre.
Pierwsze powołanie do kadry otrzymał jeszcze jako młodzieżowy reprezentant Polski. Na poważnie zaistniał w niej dopiero za kadencji Tałanta Dujszebajewa. Łyżwa zerwał z łatką wielkiego talentu, udźwignął presję, która przytłaczała go w poprzednich latach. To już nie nadzieja, to rozgrywający z krwi i kości. Dodajmy, że nietuzinkowy. Spośród rozgrywających tylko Rafał Przybylski nieznacznie wyprzedził go w klasyfikacji strzelców (125 bramek Łyżwy).
Największa niespodzianka wśród nominowanych. Do Mielca przyszedł w lutym 2016 roku, okazał się strzałem w dziesiątkę i zapracował na nowy kontrakt. Na Podkarpaciu niewielu spodziewało się jednak, że były zawodnik ZTR-u Zaporoże tak wystrzeli z formą. Filigranowy rozgrywający imponował szybkością i odważnymi decyzjami. Z początku niedoceniany, potem jego znakomite występy stały się regułą. Trenerzy rywali nieraz fundowali mu indywidualne krycie. A Ukrainiec i tak sobie radził. Aż 112 razy pokonał bramkarzy w Superlidze. Repertuar rzutów godny pozazdroszczenia.