Przebudzenie Zieniewicza. Walka o czwarte miejsce będzie zacięta

WP SportoweFakty / Kuba Hajduk / Na zdjęciu: Jędrzej Zieniewicz
WP SportoweFakty / Kuba Hajduk / Na zdjęciu: Jędrzej Zieniewicz

Seria bramek MMTS-u Kwidzyn z pierwszych minut ustawiła mecz. Energa MKS Kalisz nie zdołała odrobić strat z pierwszej połowy. Bohaterem Jędrzej Zieniewicz, który w końcu zagrał na miarę możliwości.

W 15. minucie po szóstym golu z rzędu, a trzecim Jędrzeja Zieniewicza, wydawało się, że taki przestój nie musi zadecydować o sukcesie. Piorunujący start zapewnił jednak kwidzynianom komfort na resztę spotkania i nawet uskrzydlił na kolejne minuty. Zieniewicz grał tak, że w Kaliszu powinni sobie zapisać jego nazwisko jako potencjalnego kandydata do zastąpienia Roberta Kamyszka. W stylu znanym z Gwardii Opole bezkompromisowo wchodził w obronę i nie dawał szans. W Kwidzynie jest od dwóch lat, ale rzadko kiedy przypominał siebie z opolskich czasów. Gdy akcja nie układała się po myśli MMTS-u, to Zieniewicz po prostu brał piłkę i robił coś z niczego. Rozgrywający zagrał kapitalne zawody i spudłował dopiero tuż przed końcem (9/11!).

Dobre wrażenie zostawiali też Nikodem Kutyła i Jakub Szyszko, z łatwością gubiący obronę. Ruchliwością i walecznością imponował szczególnie ten pierwszy, który powoli szykuje się do przejęcia pałeczki od odchodzącego do 2. Bundesligi Arkadiusza Ossowskiego.

Obrona MMTS-u mocno naciskała liderów kaliszan, aż ci popełniali proste błędy, nawet... podając prosto w ręce rywali. Poza tym MKS wprawdzie stworzył sobie niejedną okazję, ale często piłki przyciągał Krzysztof Szczecina. Zawodził Robert Kamyszek, od nowego sezonu zawodnik MMTS-u. Więcej oczekiwało się od reprezentantów Polski Kacpra Adamskiego i Macieja Pilitowskiego.

ZOBACZ WIDEO: Poruszające sceny z kijowskiego metra. Ukraińców odwiedził mer miasta

Kaliszanie nie zdołali realnie zagrozić MMTS-owi, chociaż nie odstawali po przerwie i mieli możliwość, by przynajmniej podgrzać atmosferę. W idealnej sytuacji Mateusz Kus przegrał pojedynek ze Szczeciną i zamiast trzech bramek straty, po chwili było już pięć, bo piłka niespodziewanie trafiła do... leżącego pod bramką rywali Kutyły, powoli zbierającego się z boiska po twardym wejściu rywala.
Kwidzynianie odnieśli kolejne cenne zwycięstwo i mają przed sobą jak najbardziej realny cel - czwarty Piotrkowianin już na wyciągnięcie ręki.

MMTS Kwidzyn - Energa MKS Kalisz 30:26 (16:11)
MMTS: Szczecina (13/36 - 36 proc.), Matlęga (0/1) - Zieniewicz 9, Kutyła 8/2, Szyszko 4, Grzenkowicz 3, Peret 2, Orzechowski 2, Nastaj 1, Krieger 1, Guziewicz, Kornecki, Majewski, Landzwojczak, Jankowski
Karne: 2/2
Kary: 12 min. (Orzechowski - 4 min., Peret, Nastaj, Kornecki, Landzwojczak - po 2 min.)
Energa MKS: Zakreta (3/12 - 25 proc.), Krekora (5/23 - 22 proc.) - Góralski 5/2, Krępa 4, Szpera 3, Kamyszek 3, Tomczak 2, Adamski 2, K. Pilitowski 2, M. Pilitowski 2, Kus 2, Drej 1, Wróbel, Pedryc, Makowiejew
Karne: 2/2
Kary: 12 min. (Drej - 4 min., Szpera, M. Pilitowski, Makowiejew, Kus - po 2 min.)

Komentarze (0)