Uraz z półfinału Pucharu Polski wprowadził sporo niepokoju w Kielcach. Daniel Dujshebaev, chociaż nie liderował w ataku jak jego brat Alex, to był jednak przydatnym zawodnikiem w zespole mistrzów Polski. W wieku niespełna 24 lat drugi raz uszkodził więzadło krzyżowe w kolanie i spodziewano się długiej przerwy.
Powrót nastąpił - jak na ten uraz - dość szybko. Po ośmiu miesiącach Dujshebaev zagrał pierwsze minuty w obronie w meczu z Zagłębiem Lubin. - Na parkiecie czułem się fajnie, a z czasem będzie jeszcze lepiej. Pauzowałem osiem miesięcy, dopiero po ostatnich rozmowach z lekarzami usłyszałem, że wszystko jest okej, więc nie boję się o moje zdrowie. Rozpoczynam od gry w obronie, wiem, że czeka mnie dużo pracy na treningach, by z czasem włączyć się także do gry w ataku. Mogę normalnie biegać i trenować, ale najważniejsze, żebym spokojnie wracał do pełnej gry - skomentował rozgrywający.
Mecz z Miedziowymi okazał się zresztą testem dla graczy, którzy potrzebują gry po krótszych lub dłuższych przerwach. Haukur Thrastarson i Michał Olejniczak odciążyli odpoczywających Igora Karacicia i Alexa Dujshebaeva. - Bardzo fajnie prowadzili naszą grę. Cieszą także powroty, bo na boisku zobaczyliśmy i Faruka Yusufa, i Daniela Dujshebaeva. Dani grał tylko kwadrans w obronie, ale to bardzo dobra wiadomość, że od tego momentu możemy brać go pod uwagę przy wyborze składu - ocenił II trener mistrzów Polski Krzysztof Lijewski.
Bohaterem był jednak ktoś inny. Mateusz Kornecki zaatakował rekord Superligi pod względem liczby obron w meczu. Skończyło się na 20 paradach, ale do przerwy zanosiło się na fenomenalne osiągnięcie. Reprezentant Polski odbił 16 rzutów przy skuteczności 70 proc. W takich okolicznościach nic dziwnego, że Łomża Vive Kielce pokonała Zagłębie Lubin 38:24.
ZOBACZ:
Totalna demolka w Opolu
W Gdańsku odetchnęli
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: fatalny karambol w Makao