Formalności dopełnione, zagrożenie kontuzjami w Gdańsku i w Kielcach

PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu w środku: Mateusz Jachlewski
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu w środku: Mateusz Jachlewski

Zgodnie z oczekiwaniami, Łomża Vive Kielce wygrała z Torus Wybrzeżem w Gdańsku 37:26. W obu zespołach dwaj zawodnicy opuszczali przedwcześnie boisko. Problemy mogą mieć Leonardo Comerlatto i Arkadiusz Moryto.

Często mecze pomiędzy zespołem z Kielc i z drużynami z dołu tabeli wyglądały tak, że w pierwszej połowie słabszy zespół jeszcze trzymał kontakt z rywalem, a później faworyt odskakiwał na dużą liczbę bramek różnicy. W sobotę Łomża Vive od początku dominowała. Zespół Tałanta Dujszebajewa był aktywny w obronie i wyprowadzał z tego łatwe bramki.

Kielczanie byli bezwzględni dla błędów Torus Wybrzeża w ataku pozycyjnym i już w 10. minucie, po bramce Arkadiusza Moryty było już 7:2 dla ekipy mistrza Polski, która w tygodniu pokonała pewnie Paris Saint-Germain.

Później jednak nieoczekiwanie gdańszczanie wrócili do gry i ich postawa w ataku była na akceptowalnym poziomie, gdyż 8 bramek zdobytych w 15 minut, to na pewno nie była zła statystyka. Przed przerwą kolejny raz Łomża Vive zaczęła przeważać i powiększać swoją przewagę. Po 30 minutach było już 12:21. To nie wynik był najgorszą informacją dla gdańszczan, a kontuzja Leonardo Marcelo Comerlatto, który wrócił po kilku meczach przerwy, a musiał schodzić w asyście dwóch kolegów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wielka awantura w meczu dzieci!

Po zmianie stron Torus Wybrzeże nieoczekiwanie grało jak równy z równym z najlepszym polskim zespołem z ostatnich lat. Gdańszczanie korzystali na tym, że ekipa Tałanta Dujszebajewa grała przez długi czas w osłabieniu. Do tego dobrą skuteczność pokazywał Patryk Pieczonka i utrzymywało się 9-bramkowe prowadzenie kielczan.

Spotkanie w Gdańsku przybrało nieoczekiwany scenariusz i gdy na 8 minut przed końcem spotkania trafił Jacek Sulej, było już 24:31. Kielczanie nie potrafili włączyć piątego biegu, a do tego na 4 minuty przed końcem z wyraźnym grymasem bólu z boiska zszedł Arkadiusz Moryto.

Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 26:37. Z samego wyniku zadowoleni moją być kibice z Gdańska i z Kielc, najważniejsze jednak by Cometlatto i Moryto nie musieli przez długi czas pauzować po urazach odniesionych w sobotę.

Torus Wybrzeże Gdańsk - Łomża Vive Kielce 26:37 (12:21)

Torus Wybrzeże: Chmieliński (5/29 - 17%), Wałach (0/12 - 0%) - Pieczonka 5, Kosmala 4, Leśniak 3, Sulej 3, Jachlewski 3, Wróbel 3, Janikowski 2, Stojek 1, Tomczak 1, Comerlatto 1 oraz Woźniak, Gądek, Papaj.
Karne: 2/2.
Kary: 10 min. (Sulej, Jachlewski, Janikowski, Gądek, Leśniak - po 2 min.).

Łomża Vive: Kornecki (8/32 - 26%), Wolff (0/2 - 0%) - Moryto 8, Kulesz 8, Karalek 6, Vujović 4, Surgiel 3, Olejniczak 3, Domagała 2, Nahi 1, Sićko 1 oraz Karacić, Sanchez.
Karne: 2/4.
Kary: 10 min. (Karalek, Vujović, Domagała, Nahi, Sićko - po 2 min.).

Czytaj także: 
Duża zmiana na dole tabeli 
W Płocku nie mogło być inaczej

Komentarze (1)
avatar
Monte Cristo
31.10.2021
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Mam nadzieję , że obydwóm zawodnikom nic poważnego się nie stało. Co do meczu to pewna wygrana , jak przystało na lidera superligi i najmocniejszej grupy w historii ligi mistrzów !