W środę SPR Górnik Zabrze inaugurował rozgrywki, jednak już teraz stawka spotkania była wysoka.
- Nie będę mówił o klasie rywala, bo wszyscy wiemy że to nasz bezpośredni przeciwnik. Ten mecz był za 6 punktów, a nie 3. Wiedzieliśmy, że będzie to ciężkie spotkanie, aczkolwiek razi mnie indolencja rzutowa moich zawodników. W 45. minucie mogło być po meczu po naszych sytuacjach z sześciu metrów. Jak przeciwnik stoi tak dobrze w obronie i jest nam tak trudno wypracować sytuacje, a mimo wszystko je mamy, a nie potrafimy zamienić na bramkę, to jest coś nie tak - przeanalizował Marcin Lijewski, trener zabrzańskiego zespołu.
- Początek był bardzo dobry z naszej strony, graliśmy co chcieliśmy w obronie i w ataku. Na koniec i u nas i u kaliszan brakowało sił. To było widać, że graliśmy w 7-8 zawodników i tego zabrakło. Mieliśmy jednak więcej szczęścia i trzy punkty zostały w Zabrzu - dodał bramkarz Górnika, Martin Galia.
ZOBACZ WIDEO: ME siatkarzy. Aleksander Śliwka o problemach reprezentacji Polski. "Zwycięstwo rodziło się w bólach"
W samej końcówce kaliszanie mieli piłkę na wagę rzutów karnych i przynajmniej punktu. Nie wykorzystali jednak rzutu z siódmego metra. - Szkoda, że mecz nie zakończył się karnymi, bo byłoby to fajne zwieńczenie i sprawiedliwy wynik. Górnik miał trochę więcej szczęścia w końcówce i zgarnął trzy punkty. To bardzo boli, musimy to przemyśleć. Były fajne momenty, ale i proste błędy w II połowie, które nie powinny się zdarzyć. Żałuję, że wracamy z zerowym dorobkiem - przyznał Bartłomiej Tomczak, szczypiornista Energi MKS-u Kalisz.
Gracze z Wielkopolski mogli odwrócić nawet szalę zwycięstwa na swoją korzyść. - Popełniliśmy w II połowie błędy w ataku. W obronie graliśmy bardzo dobrze. Do przerwy był to zdecydowanie mecz ataku. Mieliśmy zrobione wszystko, by był remis i rzuty karne. Nie zrobiliśmy bramki z karnego i taki jest sport - podsumował trener Energi MKS-u Tomasz Strząbała.
Czytaj także:
Zabójczy kwadrans Łomży Vive Kielce
Kilka minut emocji w sponsorskich derbach