Liga Mistrzów. Łomża Vive umacnia się na pierwszym miejscu w grupie. Vardar Skopje odprawiony z kwitkiem

PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Alex Dujshebaev
PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Alex Dujshebaev

Rundę rewanżową fazy grupowej Ligi Mistrzów kielczanie rozpoczęli od wysokiego zwycięstwa z Vardarem Skopje. Szczypiorniści Łomży Vive Kielce pokonali Macedończyków 36:29.

Gdyby tylko na trybunach kieleckiej Hali Legionów zasiedli kibice, atmosfera byłaby rozgrzana do czerwoności. Fani w starciach kielczan ze skopijczykami odgrywają kluczową rolę - zarówno w stolicy województwa świętokrzyskiego, jak i Macedonii Północnej. W poprzedniej kolejce gracze Vardaru stracili swój ogromy atut - wsparcie publiczności, która niejednokrotnie niosła ich dopingiem w trudnych sytuacjach. Właśnie w tych najważniejszych momentach wsparcia gospodarzom zabrakło.

Mistrzowie Polski wielokrotnie podkreślali, że brakuje im kibiców na trybunach, ale w środę musieli zrobić wszystko, by wyciągnąć wnioski z błędów popełnionych przez swoich rywali. Vardarowi nigdy nie udało się wygrać w Kielcach i żółto-biało-niebiescy byli niezwykle zmotywowani, aby passę tę podtrzymać.

W protokole meczowym zabrakło Igora Karacicia i Sigvaldiego Gudjonssona. Chorwata na środku rozegrania zastąpił bohater poprzedniego starcia z Vardarem - Alex Dujshebaev, którego zmieniał Michał Olejniczak. Innym zaskoczeniem była obecność w wyjściowej siódemce Mateusza Korneckiego. Reprezentant Polski zaprezentował się jednak się z bardzo dobrej strony, w ważnym momencie zaliczył kilka udanych parad i dzięki jego postawie między słupkami szczypiorniści Łomży Vive zbudowali pięciobramkową przewagę.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bójka podczas meczu piłki ręcznej. Kobiet!

Zanim to jednak nastąpiło, doskonałe otwarcie spotkania zaliczyli goście. Można było przecierać oczy ze zdumienia - przyjezdni zaczęli dokładnie tak, jak tydzień wcześniej na własnym terenie. Skopijczycy grali szybko, byli skuteczni, czujni w obronie i dzięki temu błyskawicznie wyszli na prowadzenie.

Gospodarze natychmiast zareagowali na dobrą grę rywali, udało im się zaliczyć trzy trafienia z rzędu i w mgnieniu oka doprowadzić do remisu. Od tego momentu gra mocno się wyrównała, a mecz w zasadzie toczył się w szybkim tempie systemem bramka za bramkę. Do czasu, gdy seryjne obrony zaliczać zaczął Kornecki, a zaporą nie do przejścia na środku obrony był Tomasz Gębala. Żółto-biało-niebiescy nie oglądali się za siebie i szybko zaczęli budować przewagę.

Po wyjściu z szatni obraz gry nie uległ zmianie. Mistrzowie Polski konsekwentnie powiększali swoje prowadzenie, które po zaledwie pięciu minutach drugiej połowy wynosiło już siedem trafień.

Goście ani myśleli się jednak poddawać, wystarczył moment zawahania w szeregach Łomży Vive, kilka błędów i skopijczycy odrobili straty do czterech bramek. Gracze Talanta Dujszebajewa na więcej już nie pozwolili. W 45. minucie spotkania Macedończycy po raz ostatni mogli mieć nadzieje, że zdołają wywalczyć w Kielcach chociaż punkt.

Ostatni kwadrans zdecydowanie należał do gospodarzy. Po rzucie Gębali mistrzowie Polski prowadzili nawet ośmioma bramkami i chociaż przyjezdni dwoili się i troili w ataku, nie byli w stanie odrobić strat.

Liga Mistrzów, 8. kolejka:

Łomża Vive Kielce - Vardar Skopje  36:29 (18:12)

ŁOMŻA VIVE: Kornecki, Wolff - Vujovic, Olejniczak 2, Sićko 2, A, Dujshebaev 7, Tournat 5, Ljewski 1, Kulesz 2, Moryto 7, Surgiel, Fernandez 2, D. Dujshebaev 1, Gębala 4, Karalek 3

VARDAR: Ristovski, Cantegrel - Walczak 1, Stoilow 4, Dimitrovski, Geogiewski, Dissinger 4, Jotić 6, Kałarasz 1, Gadża 1, Cupić 4, Taleski, Dibirow 7, Vujin 1, Vekić, Misewski

Czytaj też:
Mistrzostwa Europy uratowane!
Słoweński rozgrywający w Azotach Puławy

Źródło artykułu: