Niemiecka federacja postanowiła podziękować Christianowi Prokopowi na niecałe pół roku przed igrzyskami w Tokio. Drużynę w kwalifikacjach olimpijskich poprowadzi dobrze znany za naszą zachodnią granicą Islandczyk Alfred Gislason, współtwórca najnowszych sukcesów THW Kiel.
ZOBACZ: Siódemka 20. kolejki PGNiG Superligi
Sama osoba nowego selekcjonera nie budzi takich emocji jak okoliczności zwolnienia. Po zajęciu piątego miejsca podczas ME 2020 Prokop publicznie otrzymał wsparcie od czołowych postaci związku, a niedługo później znalazł się na bezrobociu.
ZOBACZ: Ukraiński zaciąg w Głogowie
- Byłem w szoku. Nie mam pojęcia, co się teraz wydarzy. Gdybym wyłącznie oceniał nasze rezultaty (brak medalu na trzech ostatnich wielkich imprezach, półfinał MŚ 2019 - przyp. red.), to nawet nie pomyślałbym o zmianie selekcjonera. Byliśmy na dobre drodze, utrzymywaliśmy świetne relacje z Christianem, co wiele razy podkreślaliśmy. Dlatego tak bardzo nie rozumiem tej decyzji - otwarcie wypalił lider kadry Uwe Gensheimer w rozmowie ze "Sky".
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Kibice wyrozumiali wobec korupcyjnych grzechów Cracovii. "Ukarać, ale nie zniszczyć"
Gislason musi radzić sobie z pierwszymi trudnościami w nowej roli. Koniec kariery zawodniczej zapowiedział już Martin Strobel, grający w zespole Prokopa nawet pomimo spadku Balingen do 2. Bundesligi. 33-latek, o ile Gislason powoła go do składu, pomoże reprezentacji jedynie w trakcie kwalifikacji bądź samych igrzysk w Tokio.
Decyzje Strobla przyspieszyła poważna kontuzja kolana z zeszłorocznych MŚ. Środkowy, który ma w swojej kolekcji złoto ME 2016 i olimpijski brąz z Rio, dopiero jesienią niedawno wrócił do gry.