Piłka ręczna. Mistrzostwa Europy 2020. Islandczycy nie powiedzieli ostatniego słowa. Portugalia zaprzepaściła szansę

PAP/EPA / ANDREAS HILLERGREN / Na zdjęciu: reprezentacja Islandii
PAP/EPA / ANDREAS HILLERGREN / Na zdjęciu: reprezentacja Islandii

Portugalia nie wykorzystała swojej szansy na sprawienie kolejnej niespodzianki w mistrzostwach Europy. Gracze Paulo Pereiry przegrali z Islandia 25:28. Wyspiarze mogą jeszcze namieszać w grupie II.

Portugalczycy przystępowali do drugiego meczu z nadzieją, że są w stanie sprawić kolejną niespodziankę i powalczyć o półfinał. Niemniej, sam awans z trudnej grupy, w której rywalizowali z Norwegią i Francją, był dla ekipy Paulo Pereiry ogromnym sukcesem, ale, jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Strach, że zespół jest tak blisko, a jednocześnie tak wiele trzeba zrobić, spętał im ręce. I to dosłownie. Ekipa z Półwyspu Iberyjskiego zupełnie nie radziła sobie w ofensywie, nawet gdy rywal grał w osłabieniu. Niemoc przełamał dopiero w 9. minucie Alexis Borges. Ogromny udział w osiągnięciu przewagi przez Islandczyków (2:7) miał bramkarz Bjorgvin Pall Gustavsson (60 proc. skuteczności obron). Pereira tylko z niedowierzaniem kręcił głową.

Chorzowski Ruch nadal czerwoną latarnią w Superlidze. Czytaj więcej!

"Wyspiarze" zdawali sobie sprawę, że tylko wysoka wygrana dawała im jeszcze cień szansy na walkę o drugą lokatę zajmowaną przed tym meczem przez Słowenię. Przeciwnik zaczął się jednak dźwigać z kolan. Między 19. a 22. minutą Portugalczycy zniwelowali stratę do jednej bramki (10:11). Coraz lepiej dla drużyny między słupkami pracował Alfredo Quintana.

ZOBACZ WIDEO Paweł Fajdek: Warto doceniać inne dyscypliny

Znowu cieniem samego siebie był Aron Palmarsson. Trzeba mu jednak oddać, że choć nie trafiał, idealnie obsługiwał kolegów, głównie lewego rozgrywającego, Janusa Dadiego Smarasona. Kiedy wydawało się, że w pierwszej połowie emocje opadły i można zejść do szatni, niesamowitym sprytem popisał się Fabio Magalhaes. Oddał rozpaczliwy rzut z okolic 9. metra. Piłka ugrzęzła w siatce dosłownie równo z syreną. Sędziowie z Czech nie byli pewni, czy uznać tę bramkę. Pomogła dopiero wideoweryfikacja.

Ledwie dwie minuty po przerwie cała "zabawa" zaczęła się od nowa. Pogromcy Francuzów już tak dobrze nie bronili. Było im o tyle trudniej, że rywale za bramkarza desygnowali do gry drugiego kołowego. Przyniosło to efekty. W 37. minucie z rzutu karnego trafił skrzydłowy Antonio Areia i wynik brzmiał już 17:16. Walka o dwa niezwykle cenne punkty rozgorzała na dobre.

Czytaj także: Niesamowity wyczyn Chorwatów w starciu z Niemcami. Z piekła do nieba

Efektownie spisywała się para Ymir Orn Gislason - Smarason. Pierwszy asystował drugiemu w taki sposób, że ten wybiegał sam na sam z Gustavssonem. Ale Islandczykom potrzebny był jeszcze jeden impuls. I dał go krytykowany wcześniej Palmarsson. Na 5 minut przed końcem za jego sprawą zrobiło się 23:25. Szczytem był jego rzut tyłem do bramki. Quintana nie wiedział, co się dzieje. Kara dla Borgesa dopełniła formalności.

Mistrzostwa Europy 2020, grupa II, 2. kolejka:

Portugalia - Islandia 25:28 (12:14)

Portugalia: Quintana (11/38 - 29 proc.) - Portela, Ferraz 2, Martins 4, Moreira 1, Silva 1, Salina 1, Borges 1, Branquinho 2, Cavalcanti 3, Areia 4 (1/2), Antunes 1, Frade 2, Magalhaes 3.
Karne: 1/2.
Kary: 8 min. (Portela, Borges, Branquinho, Frade - 2 min.).

Islandia: Gustavsson (12/35 - 34 proc.), Hallgrimsson (0/1 - 0 proc.) - Kristjansson, Palmarsson 5, Elisson 2 (2/2), Sigurdsson 5, Gislason, Gudmundsson 1, Petersson 5, Gunnarsson 1, Gudjonsson 1, Thrastarson, Jonsson, Kristjanson, Smarason 8.
Karne: 2/2.
Kary: 8 min. (Gislason, Gudmundsson, Petersson, Kristjanson - 2 min.).

Sędziowie: Horacek, Novotny (obaj z Czech).
Widzów: 6199.