El. ME 2020. Kosowo - Polska. Marcin Górczyński: Cała Europa z nas się śmieje (komentarz)

Newspix / Mirosław Szozda / Na zdjęciu: Przemysław Krajewski
Newspix / Mirosław Szozda / Na zdjęciu: Przemysław Krajewski

Wstyd na całą Europę. Remis szczypiornistów 23:23 z półamatorami z Kosowa. Po rzucie w ostatniej sekundzie i żenującym meczu el. ME 2020. Specjalne podziękowania trzeba wysłać do siedziby Związku Piłki Ręcznej.

To największy blamaż polskiej piłki ręcznej od lat. Bo o ile wstydliwą październikową porażkę z Izraelem da się jakoś wyjaśnić, w końcu rywale zajmują się piłką ręczną na co dzień i robią postępy w juniorach, to rozpaczliwie uratowany remis z Kosowem jest po prostu upokarzający dla całego środowiska. Brakuje już nawet skali określeń, by oddać jak bardzo ten wynik jest uwłaczający. Przecież rywale z Kosowa to w większość półamatorzy! Zostali zwerbowani do kadry przez entuzjastę, trenera Taipa Ramadaniego i muszą brać w pracy urlopy przed zgrupowaniami reprezentacji! Tylko dwóch na co dzień zarabia pieniądze jako szczypiorniści!

Nie minęły nawet trzy lata, odkąd kadra była o krok od finału igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Teraz cała Europa drwi z naszej piłki ręcznej.

Nie będę rozwodzić się nad analizą gry, właściwie pod każdym względem była koszmarna. Zapomnijmy o kontuzjach. Lepiej skupić się nad przyczyną tego stanu rzeczy, bo od dawna zapowiadało się na taki scenariusz.

ZOBACZ WIDEO Wyrok na Leszka Krowickiego. "To były stracone lata"

Dużo już napisano o przespanym okresie sukcesów. ZPRP nie zrobił wiele, by znaleźć następców Karola Bieleckiego czy Michała Jureckiego. Właściwie nic nie zrobił. Gdy już się obudził, to reszta świata odjechała o długość. A kraje do niedawna należące do handballowej trzeciej ligi siedzą nam na ogonie.

W lutym ZPRP zafundował polskiej piłce ręcznej kuriozalną decyzję o zwolnieniu selekcjonera Piotra Przybeckiego. Człowieka, którego zadaniem była spokojna budowa odnowionej reprezentacji, bez gwiazd z przeszłości. Fakt, Przybecki miał oponentów, głównie po klęsce z Izraelem, ale przynajmniej przez prawie dwa lata pracy zrobił przegląd kadr i przygotował zalążek składu. Nagle w związku powstała zupełnie inna koncepcja, przyczepiono się do pracy selekcjonera w 2. Bundeslidze (od lipca 2019 roku), choć kilkanaście dni wcześniej udzielono mu zgody na wyjazd i łączenie funkcji. Dymisja w ekspresowym tempie, prawdopodobnie z gotowym następcą w blokach startowych. Patryk Rombel przejął drużynę na finiszu eliminacji, z polecenia doglądał wszystkiego z Warszawy, a w rozmowie z portalem weszlo.com jeden z prominentnych działaczy zdradził, że to selekcjoner, który będzie miał komfort pracy do MŚ 2023.

Czytaj także: Wojciech Nowiński nie żyje

W remisie z Kosowem maczali palce decydenci z ulicy Puławskiej. Po zwolnieniu Przybeckiego pisałem: - Po co wywracać wszystko do góry nogami na trzy miesiące przed potyczkami o być albo nie być? Mam nadzieję, że w razie klęski Rada Trenerów i prezes ochoczo odpowiedzą na to pytanie. Znając retorykę związku, usłyszę w odpowiedzi, że portal najobszerniej zajmujący się piłką ręczną w Polsce jest nieobiektywny i jednostronny.

Dla obrazowego porównania - ten rezultat jest jak wymęczony remis piłkarzy nożnych z San Marino czy Andorą. Wyobraźmy sobie, co działoby się w środowisku po takiej kompromitacji. Szkoda, że ZPRP nie uderzy się raczej w pierś.

Euro 2020, na które nie dało się ponoć nie awansować, można jeszcze uratować, ale co z tego, skoro nie zbawi to polskiej piłki ręcznej, a tylko przypudruje będącą w agonii dyscyplinę.

Źródło artykułu: