Inauguracja turnieju z Islandkami nie wypadała zbyt okazale. Trener Leszek Krowicki był zadowolony, ale naszym szczypiornistom brakowało siły rażenia. Ze świetnej strony pokazała się debiutantka, skrzydłowa Mariola Wiertelak, publikę w Gdańsku rozgrzała Katarzyna Janiszewska, za to przeciętnie wyglądały rozgrywające. Za wynik odpowiadały głównie - zgodnie z przewidywaniami - Karolina Kudłacz-Gloc i Monika Kobylińska. Widoczna była absencja odpoczywającej po kontuzji Kingi Achruk.
W kadrze zadebiutowały (oprócz Wiertelak) Małgorzata Buklarewicz, Adrianna Nowicka i Aleksandra Stokłosa. Na premierowy występ czeka jeszcze Patrycja Świerżewska, ale najprawdopodobniej trener Krowicki wpuści ją na plac w jednym z dwóch pozostałych spotkań. Przynajmniej tak zapowiadał.
W drugim dniu turnieju, przeciwko Słowaczkom, poprzeczka pójdzie w górę. Może nie na jakiś kosmiczny poziom, ale szczypiornistki zza południowej granicy są nieco wyżej w hierarchii niż Islandki. Ostatni raz zagrały na ME w 2014 roku, w solidnych klubach występują Adriana Medvedova, Karin Bujnochova czy Marianna Rebicova. Turniej zaczęły od pewnego zwycięstwa z Argentynkami (33:27).
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski skomentował mecz z Austrią. "Styl jest nieważny, liczy się zwycięstwo"
Polki akurat dobrze znają potencjał Słowaczek. Zmierzyły się z nimi w el. ME 2018, wygrały swobodnie 29:20 i 26:21. Kolejne zwycięstwo podbuduje morale przed najważniejszymi spotkaniami półrocza - el. MŚ 2019 z Serbkami (przełom maja i czerwca).
Baltic Handball Cup:
Wiem, że chodzi o powiedzenie. Poprzeczka w górę może być też na przykład w siatkówce lub na żużlu, gdzie są (odpow Czytaj całość