Dokładnie 84 dni minęło od ostatniego spotkania Ligi Mistrzów, które żółto-biało-niebiescy rozegrali na własnym parkiecie. Mecz z Barcą Lassą zakończył się porażką kielczan, co oznacza, że na wygraną w Hali Legionów czekają już od 91 dni, czyli niemal od trzech miesięcy. Motywacja przed starciem z Montpellier HB jest więc ogromna, tym bardziej, że runda grupowa wkroczyła w decydującą fazę, a przed mistrzami Polski jeszcze trzy pojedynki i brak miejsca na jakiekolwiek potknięcia.
Szczypiorniści PGE VIVE wciąż liczą się w walce o drugie miejsce w tabeli, ale, co oczywiste, przybliżać ich do tego celu będą jedynie zwycięstwa. Rywale są mocni, stawka ogromna, a apetyty zaostrzone do maksimum. Droga do Final Four jest niezwykle kręta, więc każdy chce sobie nieco uprościć trasę. Zajęcie wysokiej lokaty w zestawieniu na zakończenie tej części rozgrywek może sprawę jedynie ułatwić.
Mecz w stolicy województwa świętokrzyskiego dla obu zespołów będzie miał zupełnie inną stawkę, ale bardzo podobny wymiar. Kielczanie walczą w czubie tabeli, a ich celem jest co najmniej fotel wicelidera. Tymczasem Francuzi do końca muszą bić się o szóstą pozycję i ostatnie miejsce premiowane awansem do kolejnej rundy. Dla obrońców tytułu koniec rozgrywek już w marcu byłby sporym rozczarowaniem, dlatego można się spodziewać, że będą piekielnie trudnym rywalem.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 101. Adam Małysz dał popis na Dakarze. Były pilot Rafał Marton: Wrażenia były niesamowite!
- Montpellier to aktualny mistrz Europy. Choćby mieli tylko matematyczne szanse, to i tak do samego końca będą walczyć o wyjście z grupy. Jeśli im się to uda, to w Last 16 będą niezwykle trudnym przeciwnikiem dla każdego, kto stanie im na drodze - twierdzi Tałant Dujszebajew.
Szkoleniowiec zmaga się ostatnio ze sporymi problemami kadrowymi. O ból głowy przyprawiać go mogą przede wszystkim dwa słowa: środkowy rozgrywający. Mózg zespołu. Lider. Głównodowodzący. Dyrygent. Człowiek z oczami dookoła głowy. Swoiste spoiwo drużyny, od którego zależy niemal wszystko, co się dzieje na boisku. Już kontuzja Luki Cindricia mocno skomplikowała sytuację mistrzów Polski, a urazy braci Dujshebaev dopełniły już i tak trudny obraz.
- Jesteśmy PGE VIVE Kielce i dopóki będziemy mieli bramkarza i sześciu zawodników w polu, to zawsze będziemy walczyć. Podczas wielu meczów próbujemy różnych wariantów, które mogą nam się przydać w takich przypadkach. Na środku mogą wystąpić Mariusz Jurkiewicz, Mateusz Jachlewski, Michał Jurecki, a nawet Julen Aguinagalde. Wariantów jest sporo, ale wiadomo, że z tymi rozwiązaniami nie mamy aż takiej jakości, jak z Luką Cindirciem. To jednak nieważne, bo damy z siebie wszystko - deklaruje szkoleniowiec żółto-biało-niebieskich.
Z podobnym kłopotem borykał się zresztą trener Montpellier HB - Patrice Canayer, ale on już może odetchnąć z ulgą - gwiazda i lider jego zespołu - Diego Simonet wrócił właśnie do gry po dwumiesięcznej pauzie i wystąpi w spotkaniu przeciwko PGE VIVE.
Chociaż w sobotnim starciu nie wystąpią ani Luka Cindrić, ani Alex Dujshebaev, to kieleccy kibice mają powody do optymizmu. W poprzednim meczu żółto-biało-niebieskich z doskonałej strony zaprezentował się Michał Jurecki. Kapitan wziął na siebie odpowiedzialność i w znacznym stopniu przyczynił się do zwycięstwa swojej drużyny. Jego występ został zresztą wyróżniony przez EHF - rozgrywający został wybrany zawodnikiem 11. kolejki. - Kiedy jestem zdrowy i mogę skupić się w pełni na trenowaniu, forma wzrasta. Po takim meczu, jak ten w Kristianstad, czuję się pewniejszy siebie. Nie patrzę jednak na sport pod kątem wyróżnień indywidualnych, dla mnie najważniejsze jest zwycięstwo drużyny, nieważne, ile sam zdobędę bramek - powiedział Jurecki.
Liga Mistrzów, 12. kolejka:
PGE VIVE Kielce - Montpellier HB /16.02.2019, godz. 18:00