Mistrzostwa świata nie przysłużyły się zespołowi żółto-biało-niebieskich. Z czempionatu z kontuzjami wrócili - Luka Cindrić i Daniel Dujshebaev. Nieobecność w składzie dwóch środkowych rozgrywających mocno utrudniła trenerowi obsadę wyjściowej siódemki. Ostatecznie jednak od początku starcia w Kristianstad grę kielczan prowadził Mariusz Jurkiewicz.
Mistrzowie Polski w poprzednich latach nie potrafili sobie poradzić z pokonaniem IFK na ich terenie - dwa lata temu musieli zadowolić się remisem, a w poprzednim sezonie nie udało im się wywalczyć nawet punktu. Wspomnienia ze Szwecji nie były najlepsze, ale mogły posłużyć za doskonałą motywację. Tym razem kielczanie nie mogli sobie bowiem pozwolić na porażkę.
Jasny sygnał do walki dał kapitan - Michał Jurecki. Nie minęło nawet dziesięć minut spotkania a rozgrywający miał na swoim koncie już cztery trafienia. Żółto-biało-niebiescy zaczęli dobrze, ale nie potrafili utrzymać równego poziomu. To z kolei szybko udało się wykorzystać gospodarzom, którzy błyskawicznie zniwelowali przewagę rywali.
ZOBACZ WIDEO: Maciej Wisławski: Robert Kubica to dla mnie "nadczłowiek". Kierowca totalny!
Kielczanie nie dość, że stracili prowadzenie i musieli przestawić się na wymianę ciosów, to na dodatek musieli radzić sobie bez Alexa Dujshebaeva. Hiszpan po jednym z fauli opuścił boisko z grymasem bólu na twarzy.
Po pierwszym kwadransie spotkanie zrobiło się niezwykle wyrównane. Szwedzi stracili się grać szybko, byli czujni i skrzętnie wykorzystywali błędy PGE VIVE. Mistrzowie Polski grali spokojnie, bez większych fajerwerków. Niewiele pracy mieli skrzydłowi - kielczanie nie uruchamiali szybkich kontr, w ataku pozycyjnym też raczej szukali innych rozwiązań. Szwedzi dobrze zneutralizowali atuty Polaków. Mieli natomiast sporo problemów z pokonaniem Filipa Ivicia.
Chorwacki bramkarz dwoił się i troił między słupkami i mocno ułatwiał życie swoim kolegom. Kielczanie na przestrzeni całego spotkania mieli jednak kłopot z utrzymaniem koncentracji. W drugiej połowie znów kilka razy odskoczyli gospodarzom, ale nie potrafili pójść za ciosem, a Szwedzi niezmordowanie pracowali nad odrobieniem strat. I ta konsekwencja się opłacała - wynik bardzo często oscylował wokół remisu, a szczypiorniści IFK do końca walczyli o korzystny wynik.
Końcówka była doskonałym odzwierciedleniem przebiegu całego spotkania - była szalona, momentami nieco chaotyczna, szybka i skoncentrowana przede wszystkim na ofensywie. Nerwowo było do ostatniej sekundy, ale po końcowej syrenie z ulgą mogli odetchnąć mistrzowie Polski. Kielczanie wygrali piekielnie ważne starcie i pierwszy raz wywieźli dwa punkty z Kristianstad.
IFK Kristianstad - PGE VIVE Kielce 33:34 (15:16)
IFK: L. Larsson, Kappelin - Hanson, Nyfjall, Arnarsson 5, Nilsen 5, Canellas 4, J. Larsson, Gudmundsson 5, Hallen 2, Freiman 1, Ehn, Einarsson 2, Jurmala Astrom, Chrintz 5, Halen 4
Karne: 3/3
Kary: 8 min. - Nyfjall, Arnarsson - po 2 min., Hansson 4 min.
PGE VIVE: Cupara, Ivić - Jurecki 11, Bis, A. Dujshebaev 1, Aguinagalde, Jachlewski, Janc 3, Lijewski, Jurkiewicz 5, Kulesz 4, Moryto 4, Mamić, Fernandez Perez 3, Karalek Karne: 4/5
Kary: 4 min. - Kulesz, Aguinagalde - po 2 min.
No cóż zła karma wraca a Wasza Iskra wcale nie taka mocna.
Bertus nie wiem czy wiesz co robisz.