Biało-Czerwone zaliczyły bardzo dobry początek spotkania. Później jednak zaczęły popełniać sporo błędów, dużo lepiej spisywały się ich rywalki, ale mimo wszystko - do przerwy wszystko wyglądało obiecująco. W drugiej połowie Serbki wykorzystały swoje ogromne doświadczenie, a Polki im na to prostu pozwoliły. Zawodniczki Leszka Krowickiego miały spore problemy ze skutecznością, nie radziły sobie także w defensywie i straty szybko zaczęły rosnąć.
- Zagraliśmy bardzo źle w drugiej połowie, popełniając całą masę błędów. Nasz centralny blok zupełnie nie funkcjonował, stąd nie mogliśmy wyprowadzać kontr, po których w pierwszej połowie zdobyliśmy bodajże sześć bramek - podsumował szkoleniowiec reprezentacji.
Trener był szczególnie niezadowolony z defensywy. - Bramkarki nam za bardzo nie pomogły, ale też nie mogły, bo nasza obrona zawiodła totalnie po zmianie stron. Rywalki miały po prostu więcej sportowych argumentów, bo to plejada piłkarek z trzech mocnych lig europejskich o dużym doświadczeniu w meczach o stawkę - dodał Leszek Krowicki.
Przegrana to nie jedyny problem Biało-Czerwonych. Po pojedynku z Serbkami uraz zgłosiła jedna z liderek kadry. - Dopiero po spotkaniu Kinga Achruk zgłosiła ponowne problemy ze ścięgnem achillesa, widzieliśmy, że w parze z Joanną Drabik popełnia błędy, próbowaliśmy to modyfikować przez wprowadzanie Joanny Wołoszyk, ale rutyna po stronie Serbek i dojrzałość tego zespołu okazała się kluczowa - powiedział trener.
Przed reprezentantkami Polski jeszcze dwa mecze grupowe - z Danią oraz ze Szwecją. - Sami sobie zgotowaliśmy ten los, a 20 straconych bramek po przerwie źle mówi o naszej obronie, od której wszystko się zaczyna w szczypiorniaku. Nie chciałbym jednak, by ten mecz był traktowany jako starcie o wszystko, przed nami przecież dwa kolejne spotkania. Zanim porozmawiam dłużej z zespołem, muszę obejrzeć jeszcze raz spotkanie z Serbią, by wiedzieć dokładnie, co przekazać drużynie. To nie będzie łatwa rozmowa, tak jak po każdej przegranej - stwierdził szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO Świderski o sytuacji Stoczni: To nie tylko problem Szczecina, ale całej polskiej siatkówki