Piotrcovia bliżej brązu - relacja z meczu Piotrcovia - Łączpol Gdynia

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Łączpol Gdynia nigdy nie wygrał w Piotrkowie. Nie inaczej było w pierwszym meczu o "brąz". Piotrcovia pokonała gdynianki 27:25 i od medalu MP dzielą ją tylko dwie wygrane.

Zaczęło się dobrze dla podopiecznych Janusza Szymczyka. Pierwszą bramkę meczu rzuciła bowiem Sylwia Lisewska. Potem jednak do głodu doszły rywalki i w 11 minucie prowadziły już 7:3. Piotrcovia nie miała pomysłu na grę, ani w obronie, ani w ataku. Gdynianki kontrolowały sytuacje prowadząc przez kilkanaście minut różnicą 2-3 bramek. W 19 minucie w dobrze funkcjonującej maszynie coś się jednak zacięło. Z wyniku 7:10 w 28 minucie było już 13:10. Duża w tym zasługa Beata Kowalczyk w bramce i Agaty Wypych w polu. Poza tym piotrkowianki zaczęły grać świetnie w defensywie, a zawodniczki trenera Jerzego Cieplińskiego nie potrafiły sobie z tym poradzić. Poza tym często gubiły piłki i faulowały w ataku. Ostatecznie pierwsza połowa kończy się wynikiem 14:12 dla Piotrcovii.

Początek drugiej połowy to potwierdzenie reguły: kobieta zmienną jest. Gdy kibice oczekiwali powiększenia przewagi przez miejscowe, do gry wzięły się zawodniczki Łączpolu. W 34 minucie było już 14:16. Trener Szymczyk zmienił nawet dobrze spisującą się w bramce Beatę Kowalczyk wprowadzając jej imienniczkę, Skurę. Gdynianki poprawiły grę obronną, poza tym ich kontrataki częściej niż w pierwszej połowie kończyły się zdobyczami bramkowymi. W 46 minucie przy stanie 20:21, gdy Katarzyna Mijas nie trafia ze skrzydła, szkoleniowiec Piotrcovii ze złości aż kopnął z parkiet. Jego nerwowość na szczęście dla gospodarzy nie udzieliła się zawodniczkom, które w 52 minucie wyszły na prowadzenie (23:22). Łączpol nie chciał jednak tanio sprzedać skóry i po kolejnych minutach ponownie prowadził (23:24). Kolejne dwie akcje, które chyba zdecydowały o wygranej Piotrcovii to popis Kingi Polenz. Najpierw filigranowa reprezentantka Polski zdobywa gola z... drugiej linii, a później przejmuje piłkę w obronie i po kontrze daje prowadzenie swojej drużynie. Janusz Szymczyk bierze czas, zanim jednak zaczął tłumaczyć coś swoim podopiecznym czule poklepał Kingę po ramieniu z podziękowaniem za ostatnie dwie akcje. Kolejne minuty były bardzo nerwowe. Zawodniczki obu zespołów popełniły kilka indywidualnych błędów, pierwsze z letargu otrząsnęły się piotrkowianki i to one wygrały 27:25.

Piotrcovia - Łączpol Gdynia 27:25 (14:12)

Piotrcovia: Kowalczyk, Skura - Mijas, Dominiak 2, Chudzik, Kornacka 4, Polenz 9, Podrygała, Lisewska 6, Wypych 4, Szafnicka 2, Krzysztoszek

Łączpol: Shyverska, Jurkowska - Andrzejewska 3, Stachowska 8, Musiał, Szott 2, Aleksandrowicz 5, Koniuszaniec 2, Kulwińska 2, Szwed 3, Waldowska, Całużyńska

Widzów: 200.

Źródło artykułu: