Lider po przejściach i gorąca bałkańska krew. Serbowie marzą o powrocie na szczyt

WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Reprezentacja Serbii
WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Reprezentacja Serbii

Ostatnie lata to dla Serbów pasmo porażek. Przed EHF EURO 2018 liczą jednak, że zaprocentuje zmiana pokoleniowa, dzięki której wskoczą do europejskiej czołówki. Plany mogą pokrzyżować im jednak ostatnie kontuzje.

W tym artykule dowiesz się o:

- Naszym głównym celem jest stworzenie silnej reprezentacji na kolejne lata. Oznacza to połączenie doświadczonych graczy i młodych zawodników, którzy powinni być przyszłością serbskiej piłki ręcznej. Postaramy się osiągnąć najlepszy wynik w naszym pierwszym turnieju, ale będzie to niezwykle trudne zadanie. Oczekiwane rezultaty są możliwe do osiągnięcia, tylko jeśli uda nam się zmienić system gry i dostosować do najnowszych tendencji w handballu, włączając w to szybkość i agresję. To musi dotyczyć wszystkich elementów gry - obrony, ataku, ale też kontrataków - twierdzi nowy-stary szkoleniowiec reprezentacji Serbii, Jovica Cvetković.

W rodzinie Cvetkovicia smak zwycięstw i medali jest doskonale znany. Jovica był członkiem złotej drużyny, która w 1986 roku wywalczyła mistrzostwo świata, a jego żona, Radmila Drljaca, także reprezentantka Jugosławii, w 1980 przywiozła z Moskwy srebrny medal igrzysk olimpijskich.

Pierwsze podejście Cvetkovicia do prowadzenia reprezentacji Serbii nie wypadło jednak najlepiej. Szkoleniowiec objął funkcję w 2006 roku. Początki pracy były raczej kiepskie, bo jego podopiecznych zabrakło na rozgrywanym w 2007 roku w Niemczech czempionacie globu i na norweskich mistrzostwach Europy, które odbyły się rok później.

Serbom udało się w końcu zakwalifikować na turniej w 2009 roku. Tam zanotowali naprawdę dobrą pierwszą część imprezy, ale marzeń o awansie do półfinału pozbawili ich reprezentanci Polski. Ósme miejsce to nie był szczyt niczyich oczekiwań. Jak to często bywa w bałkańskich drużynach - po mistrzostwach zrobiło się zamieszanie, doniesienia były niejasne, a przyszłość Cvetkovicia niepewna. Ostatecznie pożegnał się z zespołem po zakwalifikowaniu na czempionat Starego Kontynentu, który miał się odbyć w Austrii.

ZOBACZ WIDEO Profesor Kulig! Show reprezentanta Polski w Stambule!

Reprezentacja Serbii to specyficzna ekipa. Zespół, który w składzie miał doskonałych zawodników (między innymi Momira Ilicia, Darko Stanicia, czy Marko Vujina) we wszystkich turniejach zawodził. Oczywiście - zdarzało im się wygrywać trudne mecze, a najlepszym drużynom na świecie sprawiali czasem wielkie problemy, ale w dalszej perspektywie nic z tego nie wynikało.

Wszystkiemu winna gorąca, bałkańska krew. Na przestrzeni lat w kadrze nie brakowało przede wszystkim nieporozumień. Konflikty rodziły się na różnych polach - czasem nie pasowało coś przedstawicielom federacji, czasem szczypiorniści nie mogli się dogadać z trenerem, a czasem po prostu między sobą.

Kliknęło podczas najważniejszej imprezy, czyli Mistrzostw Europy 2012. Serbowie byli gospodarzami, więc wszystko zostało podporządkowane jednemu - sukcesowi. W fazie grupowej pokonali Polaków, Duńczyków i zremisowali ze Słowakami. W rundzie zasadniczej podzieli się punktami z Niemcami, pokonali Szwedów i musieli uznać wyższość Macedończyków.

Żaden z tych meczów nie zapisał się w historii tak, jak półfinał z Chorwatami. Na trybunach hali w Belgradzie zasiadło dwadzieścia tysięcy kibiców, którzy na długo przed pierwszym gwizdkiem rozgrzali atmosferę. Publiczność wrzała, a głęboko zakorzenione animozje podsycały klimat rywalizacji.

Serbowie grali naprawdę dobrze, a ich fani robili, co mogli, by zdekoncentrować przeciwników. Na parkiecie lądowały różne przedmioty, a jeden z nich mógł doprowadzić do prawdziwej tragedii. Ktoś w kierunku Chorwatów rzucił metalową zapalniczką. Celu jednak nie dosięgła, na torze jej lotu znalazł się Zarko Sesum. Przedmiot z ogromną siłą uderzył go w oko i spowodował naprawdę groźny uraz. Awans do finału mógł być wielkim świętem, ale został przyćmiony przez oburzające zachowanie kibiców i kontuzję rozgrywającego.

Kolejną poważną w życiu tego zawodnika. Zaledwie trzy lata wcześniej znalazł się przecież w oku cyklonu, gdy członkowie romskiej mafii zaatakowali w Veszprem grupę piłkarzy ręcznych. On skończył z pękniętą czaszką. Jego kolega z boiska - Marian Cozma - dostał dwa ciosy nożem w serce. Nie przeżył. Starta przyjaciela bolała znacznie bardziej i dużo dłużej niż odniesione rany.

Sesum się jednak podniósł. Podczas turnieju w Chorwacji ma służyć doświadczeniem i być jednym z liderów odmładzanej kadry. Na środku będzie się zmieniał z Petarem Nenadiciem, a wiele drużyn za taki duet dałoby się pokroić. Jeszcze kilkanaście tygodni temu skład Serbów na papierze wyglądał bardzo dobrze i wydawało się, że mogą być czarnym koniem imprezy. Kontuzje sprawiły, że sytuacja nie wydaje się być taka kolorowa, ale kibice liczą na niespodziankę. Zawody zaczną się od mocnego uderzenia, bo już w pierwszym starciu dojdzie do powtórki półfinału sprzed sześciu lat - na inaugurację podopieczni Cvetkovicia zagrają z gospodarzami.

Źródło artykułu: