Spotkanie Polek z reprezentacją Norwegii do złudzenia przypominało pojedynek tych drugich z Argentynkami. Do około 20. minuty podopieczne Thorira Hergeirssona pozwalały rywalkom "wyszumieć się", by pod koniec pierwszej połowy wypracować sobie pokaźniejszą przewagę, a tym samym ustawić sobie mecz. Co ciekawe zarówno Biało-Czerwone, jak i Amerykanki przegrywały w tych momentach dokładnie w takim samym stosunku (7:11). Odjazd pociągu z napisem "Norwegia" następował potem w tempie naszego Pendolino.
- Ciężko cokolwiek sensownego powiedzieć o tym meczu, pewnie nic mądrego nie wymyślę - rozpoczął rozmowę dla portalu WP SportoweFakty Lis. - Wydaje mi się, że dziewczyny podeszły do tego meczu na zasadzie, że raczej wiele nie zdziałają. Nie ukrywajmy Norwegia to trochę inna bajka. Nie chciałbym być źle zrozumiany, ale jak stwierdził jeden z komentatorów telewizyjnych "z Norweżkami przegramy, z Argentyną wygrać trzeba, a trzy mecze w środku są najważniejsze". Jeden z nich wygraliśmy, drugi nie, a teraz czeka nas ten kluczowy z Węgierkami - powiedział.
W kontekście wspomnianego czwartkowego meczu z Madziarkami Kima Rasmussena, duża rotacja składem wydaje się dobrym posunięciem naszego sztabu szkoleniowego. - Ważne, że podstawowe zmienniczki, które grały najwięcej w pierwszych spotkaniach, dzisiaj trochę odpoczęły. Polki zagrały wyrachowanie, przegrały może trochę za wysoko, ale nie można wyciągać daleko idących wniosków po tym meczu. On po prostu musiał się odbyć.
Piętnastobramkowa porażka oddaje różnicę poziomów dzielącą obecnie obie drużyny? - Myślę, że nie. Przegraliśmy chyba trochę za wysoko, były momenty dobrej gry - stwierdził trener klubowy MKS-u Perły.
ZOBACZ WIDEO: Kanonada w Mediolanie, Inter zdemolował Chievo. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Norweżki z formą jaką prezentują od początku mistrzostw wydają się murowanym kandydatem do obrony tytułu i sięgnięcia po raz kolejny po medale z najcenniejszego kruszcu. - Przede wszystkim trzeba pamiętać, że to jest turniej, ale faktycznie są jednym z głównych faworytów do wygranej w całej imprezie.
Mimo kiepskiego występu reprezentacji Lis powinien mieć powody do zadowolenia. W pierwszej połowie bramki Biało-Czerwonych strzegła Weronika Gawlik, która zwłaszcza na początku meczu spisywała się całkiem nieźle, broniąc m.in. karnego, rzadko mylących się w tym elemencie rywalek. Z kolei Joanna Drabik po wejściu na parkiet w trzech kolejnych akcjach wywalczyła "siódemki", pewnie wyegzekwowane przez koleżanki z drużyny narodowej.
- Nie chciałbym oceniać moich klubowych zawodniczek. Reprezentacja a liga to dla mnie dwie osobne historie - powiedział Lis. - Ja się tylko trzęsę, jak widzę jakieś niebezpieczne sytuacje, czy wywrotki - dodał.
( obrona, kontratak , zagrywki ) z zapisu video i kopiować , kopiować , kopiować - na parkiecie !!!
No m Czytaj całość