MŚ 2017 kobiet: Norwegia nieosiągalna. Mistrzynie pędzą po złoto, a Polki rozegrają mecz o wszystko

Newspix / Łukasz Laskowski  / Na zdjęciu: Kinga Achruk
Newspix / Łukasz Laskowski / Na zdjęciu: Kinga Achruk

Piłka ręczna kobiet lubi niespodzianki, ale w EgeTrans Arenie do niej nie doszło. Reprezentacja Polski piłkarek ręcznych poniosła na MŚ 2017 porażkę z celującą w złoto Norwegią i w czwartek rozegra mecz o wszystko.

"Z nieba do piekła" - te słowa przewijały się po drugim meczu Polek w Bietigheim-Bissingen. Drużyna Leszka Krowickiego rozpoczęła mistrzostwa od zwycięstwa nad mocną Szwecją, a dzień później smuciła się po niespodziewanej porażce z reprezentacją Czech. Niespodziewanej i smutnej, ponieważ ewentualne zwycięstwo mogło już dać naszym szczypiornistkom, przy innych korzystnych wynikach, awans do grona najlepszej szesnastki turnieju.

Po poniedziałkowym odpoczynku przyszła pora na starcie z obrońcą złota i zarazem najsilniejszym zespołem grupy B. Norweżki bez najmniejszych problemów pokonały Węgierki, a w następnej rundzie poszły za ciosem i zdeklasowały Argentynę. Mimo świetnych wyników, do meczu z Polską podchodziły z lekką obawą oraz dużym respektem dla rywalek.

Polki wybiegły na parkiet w nieco innym składzie niż w poprzednich spotkaniach. Na obrocie rozpoczęła Joanna Szarawaga, a w bramce pojawiła się tym razem Weronika Gawlik. Golkiperka lubelskiego klubu przywitała się z publicznością świetną obroną rzutu karnego wykonywanego przez Norę Mork.

Między słupkami bardzo dobrze ustawiała się też doświadczona Katrine Lunde. Jej interwencje i niedokładność po stronie przeciwniczek otwierały Norweżkom drogę do błyskawicznych kontrataków. Gdy do siatki trafiła w 13. minucie Kari Brattset, przewaga skandynawskiej ekipy wzrosła do pięciu bramek. Przy kapitalnej dyspozycji tej obrotowej brak legendarnej Heidi Loke nie był problemem.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: piękna dziewczyna Kapustki i rajskie wakacje
[color=#000000]

[/color]

W drużynie Biało-Czerwonych ciężar na swoje barki brała Karolina Kudłacz-Gloc. Po pierwszym kwadransie na rozegraniu towarzyszyły jej Romana Roszak i Aleksandra Zych, która szybko spłaciła kredyt zaufania i w krótkim odstępie czasu dwukrotnie wpisała się na listę strzelczyń. Niebawem trener wymienił także skrzydła, a wcześniej jeszcze koło. Joanna Drabik dała nie tylko dobrą zmianę w ataku, ale też obronie.

Przewaga podopiecznych Thorira Hergeirssona nie topniała. Norwegia imponowała szybkością, skutecznością i pewnością siebie. Klasą same dla siebie były Stine Oftedal i Veronica Kristiansen, które do spółki zaliczyły szesnaście asyst. Na niespodziankę w EgeTrans Arenie po pierwszej połowie się nie zanosiło, choć nie brakowało małych pozytywów. Chociażby takich jak interwencje bramkarki, współpraca z obrotową i odważna gra Aleksandry Zych.

W drugiej części naszym zawodniczkom brakowało precyzji, co skrzętnie wykorzystywały ich rywalki. Polkom pozostała walka nie o zwycięstwo, a o każdą bramkę. O tym, czy nasze reprezentantki zameldują się w 1/8 finału Mistrzostw Świata 2017, zadecyduje zatem czwartkowy bój z kadrą Węgier.

Norwegia - Polska 35:20 (18:11)

Norwegia: Grimsbo (8/12 - 67%), Lunde (14/30 - 47%) - Kristiansen 6, Skogrand 4, Ingstad 2, Mork 4, Oftedal 5, Brattset 3, Fauske 1, Christensen, Kurtović 2, Herrem 3, Solberg 4, Jacobsen 1
Karne: 3/5
Kary: 2 min.

Polska: Płaczek (4/18 - 22%), Gawlik (7/28 - 25%) - Urtnowska, Achruk 1, Zych 4, Szarawaga 2, Lisewska 2, Kozłowska, Drabik 2, Zawistowska, Janiszewska 2, Kudłacz-Gloc 3, Grzyb 3, Roszak 1, Kobylińska, Górna
Karne: 3/5
Kary: 0 min.

Źródło artykułu: