Reprezentacja Kamerunu w mistrzostwach świata w piłce ręcznej zagrała do tej pory tylko raz. Było to w 2005 roku. Afrykanki okazały się wówczas lepsze jedynie od dwóch innych krajów (Urugwaju i Australii). Na otwarcie tegorocznego turnieju przyszło im się zmierzyć z ekipą Michaela Bieglera, która, choćby z racji własnego parkietu, celuje bardzo wysoko.
Pechowo zawody rozpoczęła Kim Naidzinavicius. Po 80 sekundach została zniesiona z parkietu z kontuzją i już się na nim nie pojawiła. Niemki bardzo długo się rozgrzewały. Trochę tak, jakby to był dla nich jakiś mocniejszy trening, niż mecz rangi mistrzowskiej. Podejście co najmniej dziwne. Nie unikały błędów przy rzutach z linii szóstego metra. Doszło nawet do tego, że nie potrafiły wykorzystać przewagi liczebnej. Tego było naprawdę zbyt wiele. Kamerunki nie miały jednak kim postraszyć faworyta. Mimo całej tej krytyki, różnicę między zespołami widać było gołym okiem.
W 16. minucie niespodziewanym rzutem Clarę Woltering próbowała zaskoczyć Anne Michelle Essam. Bezskutecznie, ale to był taki miły akcent w grze zespołu ze środkowej Afryki. Jak się potem okazało, nie jedyny. Aktywna i wysoko ustawiona obrona wymuszała na miejscowych kolejne błędy. Przeciwniczki budowały zdobycz bramkową m.in. dzięki rzutom karnym. W 24. minucie spotkania, przy stanie 9:5, nerwowo nie wytrzymał Biegler. Trudno się dziwić. Jego zespół zawodził. Czy przerwa na żądanie coś zmieniła? Niekoniecznie.
W szatni Niemek w przerwie zawodów musiało być gorąco. Po zmianie stron ta drużyna wyglądała już zupełnie inaczej. Gospodynie ruszały z kontrą i szybko zyskały wyraźny dystans. W 37. minucie miały już 9 bramek więcej od swoich rywalek (17:8). Znacznie częściej egzekwowały rzuty karne. Kamerunki łapały zaś kary indywidualne, czym dodatkowo utrudniały sobie i tak niełatwe zadanie. W 42. minucie czerwoną kartkę otrzymała Vanessa Djiepmou Medibe. To był jakby gwóźdź do trumny. Na 5 minut przed końcem było już 26:13. Dwa punkty dopisane, ale powodów do radości powinno być więcej. Tytuł MVP otrzymała Friederike Gubernatis.
MŚ 2017, grupa D (1. kolejka):
Niemcy - Kamerun 28:15 (12:7)
Niemcy: Kramarczyk, Woltering - Klein, Karolius 2, Loerper 5, Smits, Behnke 3, Naidzinavicius, Mansson 2, Huber 3, Fischer 4, Geschke 2, Lauenroth 2, Wohlbold 1, Gubernatis 4
Karne: 7/9
Kary: 2 min.
Kamerun: Mben Mbediang, Abiabakon Onoukou, Awu Bessong Epah - Ngo Nleng Kaldjob 2, Nchouapouognigni 1, Mahala Fonguieng 1, Yuon, Mossy Solle, Djiepmou Medibe 3, Ndongo Adzomo, Touba Byolo 2, Yotchoum 1, Essam 1, Baniomo 2, Njampou Nono, Atangana Belibi 2
Karne: 3/6
Kary: 16 min.
Czerwona kartka: Vanessa Djiepmou Medibe (za faul na rywalce w 42. minucie meczu)
Sędziowie: Arntsen, Roen (Norwegia)
Delegat IHF: Jensen (Dania)
# | Drużyna | M | Z | R | P | Bramki | Pkt |
---|---|---|---|---|---|---|---|
1. | Niemcy | 4 | 3 | 1 | 0 | 97:64 | 7 |
2. | Serbia | 4 | 2 | 2 | 0 | 126:93 | 6 |
3. | Korea Południowa | 4 | 3 | 0 | 1 | 106:85 | 6 |
4. | Holandia | 4 | 2 | 1 | 1 | 118:88 | 5 |
5. | Kamerun | 4 | 0 | 0 | 4 | 79:124 | 0 |
6. | Chiny | 4 | 0 | 0 | 4 | 66:138 | 0 |
ZOBACZ WIDEO Maciej Rybus: Musimy wyjść z tej grupy