MŚ 2017 kobiet: Niemki marzą o triumfie. Polki czarnym koniem? Powtórka sprzed lat mile widziana

WP SportoweFakty / MICHAŁ DOMNIK / Na zdjęciu: Leszek Krowicki
WP SportoweFakty / MICHAŁ DOMNIK / Na zdjęciu: Leszek Krowicki

To będzie już 23. edycja największego święta kobiecej piłki ręcznej. 1 grudnia startują mistrzostwa świata. Turniej zostanie rozegrany na 6 niemieckich obiektach, a udział w nich wezmą 24 reprezentacje. Wśród nich nie zabraknie Polski.

Bardzo duże ambicje i aspiracje mają Niemki. To ta kadra będzie gospodarzem mistrzostw świata. Zespół dowodzony obecnie przez Michaela Bieglera po raz ostatni na najwyższym stopniu podium stanął w 1993 roku. Lewa rozgrywająca, Emily Boelk (19 lat) może powtórzyć wyczyn swojej matki, która 24 lata temu świętowała ów triumf.

Dodajmy, że pewien etap w życiu po tym turnieju zakończy trener Biegler. Niemiecka federacja wybrała i ogłosiła już nazwisko następcy znanego także w Polsce szkoleniowca. Został nim Henk Groener - były piłkarz ręczny, który stery przejmie w styczniu. Prowadził on wcześniej reprezentację Holandii, sięgając z nią po wicemistrzostwo globu. Co ciekawe, oba zespoły zmierzą się ze sobą w ostatnim spotkaniu grupy D (8 grudnia). Kto wie, być może stawką meczu będzie pierwsza lokata?

Złotego medalu mistrzostw świata z 2015 roku bronić będzie Norwegia. Ekipa ze Skandynawii podczas duńskiej imprezy w wielkim finale wysoko ograła wspomniane wcześniej Holenderki. Na dziewięć rozegranych wówczas spotkań doznała tylko jednej porażki. Dodajmy, że to także najlepsza siódemka Starego Kontynentu. Zwyciężała w nich aż 7-krotnie (na 12 turniejów).

Los dla faworyta nie był przesadnie łaskawy. Zespół z północy Europy trafił bowiem do grupy B, w której grać będzie m.in. z Polską. Trener Thorir Hergeirsson zdecydował się przemeblować skład swojej drużyny. Powołał np. 37-letnią już bramkarkę Katrine Lunde, której dwa lata temu nie było. Nie zabraknie za to supersnajperek, czyli Heidi Loke (668 trafień), Camilli Herrem (577) czy też Nory Mork (494). Niemniej, tylko 9 zawodniczek może powtórzyć tamtą wiktorię. Średnia wieku tego teamu to blisko 27 lat.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: kontrowersje w Legionowie. Zobacz rzut karny Kacpra Adamskiego

Nie wiadomo, na co stać Rumunki (brązowe medalistki z 2015 roku). Podczas ostatniego etapu przygotowań, czyli Pucharu Karpat ekipa ta nie zachwyciła. Co prawda zajęły one w Craiovie drugą lokatę, ale ich postawa przeciwko Biało-Czerwonym czy też Brazylijkom mogła budzić sporo zastrzeżeń. Znów w rolę liderki wcieliła się Cristina Neagu. Polkom rzuciła 9 bramek, a siódemce z Kraju Kawy 8.

Zupełnie odmienne wrażenie sprawiły z kolei zawodniczki Leszka Krowickiego, które na ostatniej prostej wręcz przejechały się po każdym przeciwniku. Właściwie trudno było wskazać coś, co zawiodło lub nad czym należy jeszcze mocniej popracować. - Praktycznie każdy element gry nam tam wychodził znakomicie. Bramkarki to jeden z naszych atutów - ocenił drugi trener kadry, Adrian Struzik.

Bardzo dobrze, że nastroje stonował Krowicki. Nie ma bowiem nic gorszego, niż przedwcześnie uwierzyć w swoją potęgę. - Musimy szybko zejść na ziemię. Te kolejne zawody, czyli mistrzostwa świata, mają dla nas zupełnie inne znaczenie - stwierdził. Nasza reprezentacja będzie jedną z najmniej doświadczonych na tak wielkiej imprezie, wciąż przecież w przebudowie. To wcale jednak nie oznacza, że nie stać jej na sukces.

Turniej zostanie rozegrany w Lipsku, Magdeburgu, Bietigheim-Bissingen, Trewirze, Oldenburgu i Hamburgu. Dla czterech ekip: Kamerunu, Paragwaju, Czech oraz Słowenii to powrót do rywalizacji z najlepszymi na świecie. Dziką kartę przyznano Polsce, która w 2013 i 2015 roku zajęła wysokie 4. miejsca. Europę reprezentować będzie aż 15 krajów, po 3 drużyny będą miały z kolei Afryka, Ameryka i Azja.

W pierwszym dniu turnieju Niemki podejmą Kamerun (początek meczu o godzinie 19.00).

Źródło artykułu: