Obie drużyny znają się jak łyse konie. Raptem pięć miesięcy temu toczyły grupowy bój na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro, a w styczniu przyszło im spotkać się w mistrzostwach świata. Na brazylijskim parkiecie Argentyńczycy dzielnie walczyli w pierwszej połowie. We Francji pękli zdecydowanie wcześniej.
Diego Simonet, wracający do kadry po kontuzji, starał się ciągnąć argentyński wózek. Udawało się do dziesiątej minuty. Dopóki nie rozgrzał się Niklas Landin. Duński golkiper, wsparty znakomicie funkcjonującą obroną, przyciągał piłki i uruchamiał szybkie akcje. Za agresywne wejścia w obronie dość wysoką cenę zapłacił jednak Henrik Mollgaard. Na tablicy pojawiła się dopiero 18 minuta, gdy defensor PSG miał na koncie dwa wykluczenia i trafił do boksu. Miejsce obok Henrika Toft Hansena zajął Jesper Noddesbo. Doświadczony obrotowy Barcelony imponował spokojem w obronie, którego czasami brakowało Mollgaardowi.
Gra obronna to tylko jedna strona medalu. Mistrzowie olimpijscy odpalali fajerwerki z drugiej linii. Mads Mensah Larsen i Mikkel Hansen upatrzyli sobie prawy narożnik bramki Matiasa Schulza, mniej aktywny był za to Morten Olsen. Powód prozaiczny. Bohater finału igrzysk w Rio zajął się rozprowadzaniem piłek do skrzydeł. Duńskie żądła - Lasse Svan Hansen i Casper Mortensen - zyskiwały sporo wolnej przestrzeni, nawet niedokładne dogrania nadrabiając sprytem i doświadczeniem wyniesionym z hal Bundesligi.
Wracając do świetnego Landina - bramkarz do reszty pozbawił rywali resztek nadziei na początku drugiej połowy. Zawodnik THW Kiel, rozgrywający przeciętny sezon (jak na siebie), na najważniejszą imprezę 2017 roku przygotował kapitalną formę. Na tle Argentyńczyków wyglądał jak golkiper z innej rzeczywistości. Wręcz upokarzał przeciwników, z trudem dochodzących do pozycji rzutowej. Landin szczególnie zapadł w pamięć Pablo Simonetowi. W jednym ze starć, jeszcze w pierwszej połowie, rozgrywający z kraju tanga otrzymał cios nogą od Duńczyka i zakończył mecz w roli widza, w dodatku z kołnierzem ortopedycznym na szyi.
ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Najważniejsze będą mistrzostwa Europy
Kolejne plusy meczu? Z pewnością Magnus Landin. Młodszy z braci, pozostający w cieni Niklasa, z przytupem wszedł w druga połowę. W debiucie w wielkiej imprezie pokazał imponujący wachlarz zagrań. Zresztą Gudmundur Gudmundsson dokonał przeglądu wojsk. Gwiazdy drugą połowę obejrzały z poziomu ławki. Prowadzeniem gry zajmowali się Michael Damgaard i Lasse Andersson, wprawdzie z różnym skutkiem, ale statystujący Argentyńczycy nie stanowili żadnego zagrożenia.
Duńczycy rozgromili rywali 33:22 i wysłali sygnał do Francuzów, że nie nasycili się zwycięstwem podczas igrzysk olimpijskich. Walka o tytuł zapowiada się arcyciekawie. Jeżeli w drodze do strefy medalowej, gangowi Hansensa nie przytrafi się słabszy dzień, to kolejny krążek mistrzostw jest bardzo realny.
MŚ 2017, grupa D:
Dania - Argentyna 33:22 (17:11)
Dania: N. Landin, Green - M. Landin 4, Mensah Larsen 3, Mortensen 2, Noddesbo 2, Svan 5, Lindberg 6, Mollgaard 1, Sondergaard, H. Toft Hansen 2, Hansen 6/1, Olsen 2, Damgaard, Andersson 2
Karne: 1/1
Kary: 6 min. (Mollgaard - 4 min., Andersson - 2 min.)
Argentyna: Schulz, Garcia - Fernandez 6/3, Pizzaro 1, S. Simonet 2, P. Portela, D. Simonet 2, P. Simonet, Querin, Vieyra 1, Moscariello 2, Fernandez 5, Carou, A. Portela, Souto Cueto 1, Vainstein
Karne: 3/3
Kary: 8 min. (Moscariello - 4 min., Pizarro, P. Portela - po 2 min.)
Sędziowie: Ivan Pavicević, Milos Raznatović (Czarnogóra)