Brazylia - Polska. Nieprzewidywalny rywal Biało-Czerwonych z nowym dowódcą

Materiały prasowe / FRANCE HANDBALL 2017 /  J CROSNIER
Materiały prasowe / FRANCE HANDBALL 2017 / J CROSNIER

Brazylijczycy będą drugim przeciwnikiem reprezentacji Polski na mistrzostwach świata 2017. Zespół z Ameryki Południowej już niejednokrotnie udowadniał, że potrafi wygrywać nawet z najlepszymi.

Od dłuższego czasu są najlepszym zespołem na swoim kontynencie, ale na przestrzeni kilku ostatnich lat, krok po kroku, regularnie zbliżali się także do światowej czołówki. Próbkę swoich dużych możliwości reprezentanci Brazylii pokazali chociażby podczas igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro.

W fazie grupowej pokonali wówczas dwie drużyny, które ukończyły turniej w czołowej "czwórce" - Niemców (33:30) i Polskę (34:32). Nasi reprezentanci kompletnie nie potrafili poradzić sobie w defensywie z dynamicznymi, opartymi przede wszystkim na szybkości i technice akcjami Brazylijczyków.

- Nasi zawodnicy czekali na powszechnie przyjęty w Europie sposób postępowania w grze ofensywnej rywala, a Brazylijczycy robili co innego. To wcale nie było takie chaotyczne. Ich organizacja gry jest inna, oparta na grze w sytuacjach jeden na jeden albo dwa na dwa. W tym są zdecydowanie lepsi - wyjaśniał podczas igrzysk trener Wojciech Nowiński.

Najwięcej krzywdy wyrządził wtedy Polakom Jose Guilherme de Toledo, na co dzień występujący w Orlen Wiśle Płock. Jego charakterystyka w dużym stopniu odzwierciedla jednak profil całej reprezentacji. A mianowicie, jest ona mocno nieprzewidywalna. Nawet w Rio, oprócz wspomnianych świetnych spotkań, potrafiła w ciągu kilku dni zanotować dużo gorsze występy, z Egiptem (27:27) czy Szwecją (19:30).

ZOBACZ WIDEO Tomasz Gębala: gdy dostaję cios od rywali, to czuję większą złość (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

Mimo to nie ulega wątpliwości, że pod wodzą Jordiego Ribery poczyniła ona ogromne postępy. Szkoleniowiec ten nie dostosował się do zdania mówiącego, że "nie powinno się dwa razy wchodzić do tej samej rzeki". Najpierw prowadził brazylijską kadrę w latach 2005-2008, a następnie zgodził się odbudować ją po nieudanych igrzyskach olimpijskich w 2012 roku.

Najważniejszą rzeczą, jak wdrożył w życie było ujednolicenie systemu szkolenia. - Zanim podpisałem kontrakt zaznaczyłem, że chcę pracować z seniorami. Ale pragnąłem także utworzyć jeden projekt dla wszystkich reprezentacji. Bardzo ważne było dla mnie, by kadry juniorskie i młodzieżowe uczyniły się tego samego systemu gry. Zarówno w ataku, jak i w obronie - podkreślał Ribera.

Jego polityka przyniosła wymierne efekty, co widać najlepiej po liczbie Brazylijczyków występujących dziś w klubach europejskich. Obok Toledo, w silnych zespołach występują między innymi prawoskrzydłowy Fabio Chiuffa (KIF Kolding), Haniel Langaro (Naturhouse La Rioja) czy Thiagus Petrus dos Santos (Pick Szeged). Paru innych zawodników występuje na co dzień w hiszpańskiej Bauhaus Lidze ASOBAL.

Podczas mistrzostw świata we Francji nie występują już oni jednak pod wodzą Ribery. Ten prowadzi obecnie Hiszpanów, a za sterami reprezentacji Brazylii stoi Washington Nunes, będący wcześniej asystentem byłego selekcjonera.

O pierwszym występie swoich podopiecznych we francuskim mundialu będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. Na inaugurację turnieju wypadli oni bardzo blado, przegrywając z Francją aż 16:31 i legitymując się niezmiernie słabą skutecznością w ataku (16/52 - 31 procent).

Szczypiorniści z Ameryki Południowej już niejednokrotnie zdążyli jednak pokazać, że na dużych imprezach mecz meczowi w ich wykonaniu nierówny. Dlatego też Polacy muszą przystąpić do rywalizacji ze stuprocentową koncentracją, jeśli myślą o wzięciu udanego rewanżu za porażkę na igrzyskach w Rio de Janeiro. Początek spotkania w sobotę (14 stycznia) o godzinie 14:45.

Źródło artykułu: