- To jest dla mnie zawsze najtrudniejszy mecz (z KPR-em - dop. red.), dlatego, że moje serce bije dla zespołu z Jeleniej Góry. Jednak sport to sport. Cieszę się bardzo, że zagrałam dobry mecz, szczególnie w drugiej połowie. Pierwsza była w moim wykonaniu gorsza. Przede wszystkim ważne, że wygrałyśmy. Dwa punkty zostają w Szczecinie - skomentowała sobotnie wydarzenia Martyna Wierzbicka.
Pogoń Baltica Szczecin podejmowała KPR Jelenia Góra i ograła rywalki 32:25, ale przewaga urosła dopiero w ostatnich kilku minutach tej rywalizacji. - Może to był efekt naszej niekonsekwencji oraz błędów i niecelnych rzutów - wstępnie oceniła bramkarka Pogoni. - Myślę, że to były główne powody, że nasza przewaga była mała, ale jednak cały czas była. Mecz cały czas był pod naszą kontrolą - podkreśliła.
Siódemka ze stolicy Pomorza Zachodniego zmuszona była do pewnego eksperymentowania. - Tak się zdarzyło, że obie nasze skrzydłowe (Zawistowska i Gadzina - dop. red.) były niedysponowane. Wynikła taka, a nie inna sytuacja, ale myślę, że Patrycja (Noga - dop. red.) odnalazła się idealnie w roli skrzydłowej - zauważyła szczecińska zawodniczka.
- Od początku zakładałyśmy, że wygramy to spotkanie. Trzeba było jednak podejść do niego z konsekwencją i po prostu budować przewagę - zakończyła Wierzbicka.
To była ostatnia seria gier w PGNiG Superlidze kobiet w pierwszej rundzie żeńskich rozgrywek. Te wznowione zostaną w styczniu 2017 roku.
ZOBACZ WIDEO Królewscy panują w Madrycie, wielki Ronaldo - skrót meczu Atletico - Real [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]