To trzecie podejście drużyny ze stolicy Macedonii do półfinału Ligi Mistrzów. Dotychczas, napędzany ogromnymi pieniędzmi rosyjskiego oligarchy Siergieja Samsonenki zespół, dwukrotnie nie przechodził kontroli na granicy w miejscowości Ćwierćfinał. W sezonie 2013/14 na wyjazd do Kolonii nie pozwolił im SG Flensburg-Handewitt, a przed rokiem było to Vive Tauron Kielce.
Po sobotnim starciu w Skopje wszystkie znaki na niebie (czytaj: przede wszystkim domowy rekord Veszprém) mówią, że także i teraz zawodnicy Vardaru zmagania turnieju Final Four obejrzą w telewizji lub, w najlepszym wypadku, z trybun Lanxess Areny. Na udział w półfinale nie pozwoli im węgierski hegemon, który w sobotę kilkukrotnie uciszał trybuny hali Jane Sandanskiego.
Wsparcie kibiców miało być jedną z głównych broni Vardaru w rywalizacji z zeszłorocznym finalistą rozgrywek. I rzeczywiście, w premierowych minutach macedoński kocioł porządnie pomógł dopingiem swojej drużynie, dzięki czemu gospodarze w 5. minucie prowadzili nawet 2:0. Później do głosu doszli jednak przyjezdni i z czasem wybili rywalom z głowy myśli o korzystnym wyniku, czym przy okazji podburzyli miejscowych krewkich kibiców.
O sobotnim triumfie Veszprém zadecydowała przede wszystkim ogromna nieskuteczność Vardaru w ofensywie. W końcówce pierwszej połowy graczom Raula Gonzaleza przytrafił się 11-minutowy przestój, w trakcie którego MVM odskoczyło ze stanu 6:7 na prowadzenie 12:7. W drugiej połowie było zresztą podobnie, bo choć w 37. minucie gol Timura Dibirowa doprowadził do remisu 16:16, to już osiem minut później goście wygrywali 23:18.
Vardar do końca meczu oczywiście zaciekle walczył o odwrócenie losów starcia, lecz znowu raził nieskutecznością. W 59. minucie Igor Karacić mógł zmniejszyć starty swojej drużyny do jednego gola, ale jego rzut wylądował jedynie na bandzie stojącej tuż przy słupku bramki Veszprém. W odpowiedzi Aron Palmarsson ustalił wynik meczu na 29:26.
Do rewanżu dojdzie za tydzień w Veszprém. Czy Vardar ma szanse na odrobienie trzybramkowej straty i wyeliminowanie Madziarów? Jasne (bo nikomu nie odbieramy szans), ale są one minimalne. W ostatnich dwóch sezonach obie ekipy zmierzyły się na Węgrzech czterokrotnie - dwa razy Vardar przegrał ośmioma golami, raz dwoma, a raz zremisował. Macedończyków nie pocieszy też myśl, że po raz ostatni Veszprém przegrało u siebie... 27 kwietnia 2013 roku.
1/4 finału Ligi Mistrzów:
Vardar Skopje - MVM Veszprém 26:29 (9:12)
Vardar: Sterbik, Milić, Angełow - Stoiłow, Brumen 1, Toskić 1, Manaskow 1, Maqueda, Karacić 6, Dujszebajew 4, Abutović, Cindrić 1, Dibirow 6, Gorbok 3, Sziszkariew 3, Marsenić.
Karne: 3/3.
Kary: 8 min.
Veszprém: Alilović, Mikler - Gulyas, Ivancsik, Schuch, Ilić 9, Palmarsson 7, Nilsson, Nagy 2, Ugalde 5, Marguc 1, Rodriguez, Terzić, Sulić 4, Lekai, Slisković 1.
Karne: 5/5.
Kary: 8 min.
Kary: Vardar - 8 min. (Toskić - 4 min.; Brumen, Abutović - po 2 min.); Veszprém - 8 min. (Schuch, Sulić - po 4 min.).
Sędziowali: Stevann Pichon oraz Laurent Reveret (Francja).