Przed meczem wydawało się, że Orlen Wisła Płock ma wielkie szanse by po ponad czterech latach i pięciu miesiącach pokonać w Hali Legionów Vive Tauron Kielce. Co prawda żółto-biało-niebiescy na własnym boisku nie przegrali z Nafciarzami od trzynastu spotkań i byli faworytami pierwszej w tym sezonie świętej wojny, ale przed tym starciem mieli kilka problemów. Tydzień wcześniej zostali dotkliwie rozbici przed Vardar Skopje. W Macedonii zagrali fatalnie i w sposób, jaki nie przystoi mistrzom Polski. Nastroje w drużynie po tym meczu nie były najlepsze. Do spotkania z Orlen Wisłą kielczanie przystąpili osłabieni - bez kontuzjowanych Krzysztofa Lijewskiego i Marina Sego. Nafciarze z kolei przyjechali do Kielc w najmocniejszym składzie mając za sobą co prawda przegrany, ale dobrze rozegrany mecz z SG Flensburg Handewitt. Wiele osób twierdziło więc, że gracze z Płocka mogą w stolicy województwa świętokrzyskiego zaskoczyć.
Niespodzianki jednak nie było. Podopieczni Talanta Dujszebajewa wygrali spotkanie 11. kolejki PGNiG Superligi i powiększyli serię zwycięstw na własnym terenie do czternastu. Żółto-biało-niebiescy nie dość, że wygrali, to zrobili to w bardzo przekonującym stylu. Przez większość spotkania prowadzili, a w pewnym momencie ich przewaga urosła do dwunastu trafień.
- To był zacięty mecz i bardzo gorące widowisko, ale nasze spotkania z Wisłą zawsze takie są. Nie zabrakło dużych emocji, walki i nerwów. To bardzo ważny mecz dla naszych kibiców, więc od początku byliśmy niezwykle mocno skoncentrowani - powiedział rozgrywający kieleckiej ekipy, Karol Bielecki.
To właśnie 33-letni sandomierzanin poprowadził swoją drużynę do zwycięstwa. Bielecki zagrał fenomenalne spotkanie, żaden z obrońców Wisły nie był w stanie go pokonać, a on aż dwunastokrotnie trafiał do bramki strzeżonej przez duet Corrales-Wichary.
- Zagraliśmy bardzo dobrze zarówno w ataku, jak i w obronie. To budujące, że zwyciężyliśmy tak wysoko. Końcowy wynik bardzo nas cieszy - krótko ocenił zawodnik.