Opolanie do Płocka jechali mając świadomość swojego położenia. Ich rywalem miał być wicemistrz Polski, który dodatkowo żądny był rehabilitacji po weekendowej klęsce w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Gwardziści mecz rozpoczęli fatalnie i po dziesięciu minutach zawodów losy rywalizacji były już rozstrzygnięte.
- Oddaliśmy pierwsze dziesięć minut za darmo, bo wtedy przegrywaliśmy już 0:9 czy 1:9. Zabrakło mi naszej walki. Przyjęliśmy chyba, że od razu dostaniemy 10:0 i dopiero wtedy zaczniemy mecz. Mam pretensje do mojego zespołu, że nie podjął walki od pierwszych minut - frustrował się na pomeczowej konferencji trener opolan, Rafał Kuptel.
Były rozgrywający Wisły miał prawo być zły na swych zawodników. Gwardia pierwszą bramkę zdobyła dopiero w 14. minucie, kiedy to rywale mieli na swoim koncie już dziewięć goli. Do przerwy opolska drużyna przegrywała 7:16, by w całym spotkaniu polec 17:34.
- Trudno coś powiedzieć po takiej porażce. Wydaje mi się, że odpuściliśmy sam początek. Bardzo słabo zagraliśmy w obronie, potem próbowaliśmy gonić, przez co za szybko oddawaliśmy rzuty. Wisła nas kontrowała i z tego zrobił się taki wynik - podsumowywał kołowy Mindaugas Tarcijonas.
Gwardia kolejne spotkanie ligowe rozegra dopiero 24 października. Jej rywalem będzie wtedy PGE Stal Mielec. Podopieczni Kuptela mają tym samym sporo czasu by odbudować morale po klęsce w Płocku.
Źródło: sprwislaplock.pl