MKS Selgros Lublin przegrywał w Szczecinie z miejscową Pogoń Baltica Szczecin niemalże przez całe zawody. Bolesny był wynik 20:11. Wydawało się, że jest już po meczu, tymczasem lublinianki rzuciły wszystko na jedną kartę. - Mogłyśmy to odwrócić. Jednak tego dnia od początku do końca zawodziła u nas skuteczność rzutowa. Myślę, że tylko tym przegrałyśmy, bo dochodziłyśmy do stuprocentowych sytuacji, ale dalej nie było dobrze - przyznała Kamila Skrzyniarz.
Rozgrywająca na ten sam problem zwróciła także uwagę w decydującym fragmencie rywalizacji z granatowo-bordowymi. - Przegrywając już dosyć sporą różnicą bramek udało nam się dojść, lecz w najważniejszym momencie znowu zawiodła nas skuteczność. Niestety, dwa punkty nie wracają do Lublina - dodała wyraźnie nieusatysfakcjonowana rozgrywająca.
Skrzyniarz zapytana, czy częścią taktyki było szczelne pilnowanie obrotowej Kamili Szczeciny, która w poprzednich spotkaniach wyraźnie dawała się we znaki przeciwniczkom, odpowiedziała. - Nie, nie wydaje mi się. Nie miałyśmy takiej taktyki, by kryć bardzo mocno koło. Po prostu miałyśmy grać bardzo twardo w obronie. A koła bronimy zawsze, nie tylko w tym meczu, w innych też - stwierdziła szczypiornistka MKS-u Selgros.
Przypomnijmy, że lublinianki od pewnego czasu trapią liczne urazy. Do Grodu Gryfa obrońca trofeum przyjechał w 12-osobowym zestawieniu. Zdaniem naszej rozmówczyni nie to było powodem pierwszej przegranej jej drużyny. - To prawda, że przyjechało nas tylko 12, ale tak gramy już od czterech czy pięciu meczów. Wiadomo, że to zmęczenie na pewno gdzieś wychodzi, ale nie sądzę, że to była przyczyna naszej klęski. Tak naprawdę zawiodła nas tylko i wyłącznie skuteczność. Mieliśmy chyba z 15 sytuacji stuprocentowych w samej pierwszej połowie - rzuciła na koniec.