Przed sezonem nie brakowało głosów mówiących o tym, że Gwardia Opole będzie kandydatem do spadku z PGNiG Superligi. W debiucie sprawiła jednak olbrzymią niespodziankę. Szczypiorniści Rafała Kuptela pokazali się też w Szczecinie, choć właściwie przez cały mecz przegrywali kilkoma bramkami. - Mamy wyrównany skład i tak naprawdę możemy mieć do siebie pretensje o ten mecz w Szczecinie, bo mogliśmy nawiązać walkę z Pogonią - ocenił Wojciech Trojanowski.
- Na pewno za dużo było błędów z naszej strony. Nie wiem, z czego to się brało. Rozgrywaliśmy jakieś nerwowe akcje, popełniliśmy bodajże 4 faule w ataku, oddawaliśmy piłki przeciwnikowi bez walki. Szkoda, bo mogliśmy tego dnia powalczyć i na koniec stworzyć jakieś emocje. Niestety, skończyło się tak, jak się skończyło, czyli przegraną 5-cioma bramkami - zrelacjonował tuż po meczu skrzydłowy gwardzistów.
Kluczowy dla losów meczu mógł być fragment, kiedy to parkiet prawie w jednym czasie opuścili: Patryk Walczak i Patryk Biernacki. Gol Łukasza Gieraka w podwójnym osłabieniu ostatecznie pogrążył jednak nadzieje gości na dobry wynik. - Znowu coś się zacięło, pojawiły się błędy i to niewymuszone. Musimy ciężko nad tym pracować i zgrywać się z każdym treningiem, meczem - dodał. - Szkoda takich straconych piłek. Wynika to chyba z jakiejś dekoncentracji i nonszalancji. Do tych podstawowych elementów w piłce ręcznej musimy się bardziej przyłożyć, a na pewno będzie lepiej - ocenił szczypiornista.
Wbrew porażce z faworyzowaną Pogonią opolanie liczą na dobre wyniki. Pewność siebie ma jednak dopiero nadejść. - Pewniej się nie czujemy, bo nie wiadomo jak dalej będzie w lidze i jaką siłą dysponują inne zespoły. My do każdego meczu podchodzimy na 100 proc. Teraz mamy niestety mecz z Vive Tauronem Kielce. Będzie trudno. Później będziemy się bić z każdym o dwa punkty - podkreślił na koniec Wojciech Trojanowski.