Spoglądając na wynik niedzielnej konfrontacji pomiędzy reprezentacją Polski a zespołem z Ukrainy można odnieść wrażenie, że Biało-Czerwonym poszło łatwo, lekko i przyjemnie. Przyjezdne rzeczywiście były słabsze, ale już nie raz sport pokazał, że z takimi rywalami jest po prostu trudniej. - Dokonałyśmy tego. Mamy awans do mistrzostw świata. Jesteśmy bardzo zadowolone. Chciałyśmy zrobić naprawdę dobre widowisko wśród szczecińskiej publiczności. Myślę, że tak było. Kibice oglądali fajne dla oka akcje - powiedziała Katarzyna Kołodziejska.
[ad=rectangle]
- Teraz oczywiście odpoczniemy, czekają nas wakacje, ale później będzie solidne przygotowanie na grudniowy turniej. My cały czas musimy pracować, nie można spocząć na laurach. Musimy non stop ze sobą trenować, by mieć to tempo gry. Uważam, że to już w tej drużynie jest. Przede wszystkim jest drużyna, ten "team spirit" - podkreśliła nasza rozmówczyni.
Wskazała też na fakt, że kontuzjowane miały godne następczynie. - Wypada jedna doświadczona zawodniczka, wchodzi następna. Nie ma Karoliny Kudłacz, zastąpiła ją Pielesz i zagrała świetne zawody. W niedzielę dokonała tego Gosia Stasiak na lewym rozegraniu i została MVP meczu. Mamy bardzo wiele wartościowych zawodniczek. Tylko się cieszyć - zauważyła reprezentacyjna skrzydłowa.
Polska siódemka najwyraźniej na dobre zadomowiła się w światowej czołówce najlepszych drużyn. Już trzeci rok z rzędu podopieczne Kima Rasmussena będą walczyć o najwyższe laury. - Wykonałyśmy bardzo trudną dla nas pracę wraz z trenerem Rasmussenem. To popłaciło, jego zasady, dyscyplina, którą nam wprowadził pozwoliły nam osiągnąć to, czego obecnie doświadczamy. Czekamy do grudnia - powiedziała z lekkim zniecierpliwieniem Kołodziejska.
Nie chciała na koniec wypowiadać się o szansach tej drużyny na jakikolwiek krążek. - Nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość, poczekajmy. Teraz mamy wakacje. Cieszmy się awansem. Zobaczymy co będzie dalej - zakończyła.