Wojna nerwów dla Vive - relacja z meczu Vive Tauron Kielce - Orlen Wisła Płock

Szczypiorniści Vive Tauronu Kielce pokonali w drugim meczu finału play-off Orlen Wisłę Płock i w rywalizacji do trzech zwycięstw prowadzą 2:0.

W pierwszym meczu finału play-off zawodnicy Vive Tauronu Kielce różnicą pięciu bramek pokonali szczypiornistów Orlen Wisły Płock. Kielczanie są typowani nie tylko jako faworyci dwóch pierwszych starać rozgrywanych w stolicy województwa świętokrzyskiego, ale także do zdobycia mistrzostwa Polski. - W drugim meczu chcemy zaprezentować się o wiele lepiej i mam nadzieję, że uda nam się w nim także zwyciężyć - mówił zaraz po zakończeniu pierwszego spotkania rozgrywający kieleckiej ekipy, Tomasz Rosiński.
[ad=rectangle]
W porównaniu do sobotniego meczu, doszło do dwóch zmian w składach obu drużyn. W szeregach gospodarzy w protokole meczowym pojawił się Zeljko Musa, który zastąpił Tomasza Rosińskiego. Rozgrywający pierwszy finałowy mecz przypłacił kontuzją łydki, wykluczającą go z gry na siedem dni. Z kolei w ekipie Nafciarzy nie mógł zagrać Rodrigo Corrales. Zawodnik w ostatniej sekundzie pierwszego spotkania wyszedł z bramki i sfaulował biegnącego do kontry Mateusza Jachlewskiego, co w konsekwencji kosztowało go czerwoną kartkę i zawieszenie na jeden mecz.

Pierwsze minuty spotkania były bardzo wyrównane. Wynik meczu otworzył Karol Bielecki, ale szybko na to trafienie odpowiedział Angel Montoro. Obie drużyny bardzo dobrze rozpoczęły ten pojedynek w defensywie. Formacje obronne obu ekip grały agresywnie i tworzyły zwarty mur. Szybciej klucz na pokonanie obrony przeciwników znaleźli kielczanie, którzy po dziewięciu minutach gry prowadzili już 5:2. Wtedy też o czas dla swojego zespołu poprosił trener Manolo Cadenas. Szkoleniowiec tak żywiołowo reagował przy ławce, że sędziowie pokazali mu żółtą kartkę. Przerwa w grze i uwagi sztabu szkoleniowego na niewiele się jednak Nafciarzom zdały. Żółto-biało-niebiescy zaraz po czasie wywalczyli i wykorzystali rzut karny, a chwilę później po pięknej wrzutce Krzysztofa Lijewskiego do Mateusza Jachlewskiego powiększyli swoje prowadzenie do pięciu trafień.

Wtedy też coś zacięło się w grze podopiecznych trenera Talanta Dujszebajewa. Kielczanie zaczęli popełniać masę błędów, oddawali rzuty z nieprzygotowanych pozycji i byli bardzo nieskuteczni. Wiślacy szybko tę niemoc w szeregach gospodarzy wykorzystali i sami rzucili się do odrabiania strat. W 18. minucie po rzucie Nemanji Zelenovicia Nafciarze przegrywali już tylko jedną bramką 7:6. Na rzut Serba odpowiedział jednak Grzegorz Tkaczyk. Wtedy też obie drużyny zanotowały przestój i zaczęły grać bardzo chaotycznie.

W 26. minucie Dan-Emil Racotea doprowadził do remisu po 9. Do końca pierwszej połowy żadna z drużyn nie potrafiła jednak wypracować większej niż jednobramkowej przewagi. Świetną szansę mieli ku temu kielczanie, ponieważ Nafciarze przez kilkadziesiąt sekund grali w potrójnym osłabieniu (kary dla Kwiatkowskiego, Daszka i ławki trenerskiej). Żółto-biało-niebiescy fatalnie rozegrali ten okres meczu i tylko zremisowali swoją przewagę. Ostatecznie po trzydziestu minutach gry gospodarze prowadzili 11:10.

Drugą połowę zdecydowanie lepiej rozpoczęli kielczanie, którzy szybko ponownie zaczęli budować przewagę. Gospodarze nie tylko skutecznie rzucali, ale byli też bardzo konsekwentni w defensywie. Świadczy o tym chociażby fakt, że Wisła swoją pierwszą bramkę w drugiej części meczu zdobyła dopiero w 40. minucie.

Kielczanie bez większych problemów kontrolowali wynik i ciągle dokładali bramki, ale na parkiecie panowała naprawdę gorąca atmosfera. Nie brakowało utarczek słownych i przepychanek między zawodnikami, a sędziowie co chwilę wysyłali kolejnych zawodników na ławkę kar.

Głównym bohaterem drugiej części meczu był jednak Marin Sego, który odbierał Nafciarzom chęć do gry, broniąc ich rzuty z niesamowitą wręcz skutecznością. Jego obrony były nie tylko efektywne, ale też efektowne. Wisła przez ponad dwadzieścia minut zdołała pokonać go tylko dwukrotnie, a kibice co chwilę głośno skandowali jego imię i nazwisko. Wisła była bezradna w ataku, a kielczanie, chociaż także nie ustrzegli się błędów w ofensywie nie mieli większych problemów w pokonywaniem zarówno Marcina Wicharego, jak i Adama Morawskiego.

W 58. minucie czerwonymi kartkami zostali ukarani Zeljko Musa i Kamil Syprzak. Między zawodnikami doszło do przepychanki. Polak musnął Chorwata przy rzucie, a ten chwilę później postanowił mu się odwdzięczyć. Sędziowie ukarali obu pokazując, że nie tolerują takich zachowań.

Ostatecznie siódemka z Kielc wygrała różnicą dziewięciu trafień, dzięki czemu znacznie przybliżyła się do zdobycia mistrzostwa Polski. Żółto-biało-niebiescy w rywalizacji do trzech zwycięstw prowadzą już 2:0.

Vive Tauron Kielce - Orlen Wisła Płock 25:16 (11:10)

stan rywalizacji (do 3 zwycięstw): 2-0

Vive Tauron: Sego - Grabarczyk, Jurecki 2, Tkaczyk 3, Reichmann 3, Chrapkowski 1, Aguinagalde 3, Bielecki 3, Jachlewski 1, Strlek 2, Lijewski 4, Buntić 2, Musa 1, Zorman, Cupić.
Karne: 2/4
Kary: 18 minut

Orlen Wisła: Wichary, Morawski -  Kwiatkowski, Daszek 3, Racotea 9, Tioumentsev 1, Wiśniewski, Skibiński, Ghionea, Syprzak 1, Moryń, Zelenović 1, Montoro 1. 
Karne: 4/7
Kary: 20 minut

Kary: Vive Tauron Kielce - Chrapkowski 4 minuty, Musa - 2 minuty i czerwona kartka, Grabarczyk, Jachlewski, Tkaczyk, Lijewski, Reichmann - po 2 minuty.
Orlen Wisła Płock - Kwiatkowski 6 minut, Syprzak 6 minut, Wiśniewski 4 minuty, Daszek, ławka trenerska po 2 minuty.

Sędziowali: Andrzej Rajkiewicz (Szczecin), Jakub Tarczykowski (Przecław).

Widzów: 4000

#dziejesiewsporcie: Wojciech Szczęsny wystąpił w reklamie

Źródło artykułu: