Dolnośląska drużyna z sobotnim spotkaniem w Mielcu wiązała spore nadzieje. W przypadku triumfu nad Stalą zespół trenera Krzysztofa Przybylskiego mógł umocnić się na 5. miejscu w ligowej tabeli, odskakując Czeczeńcom na dystans dwóch punktów. Po stronie Chrobrego była nie tylko lepsza aktualnie forma, ale też korzystny bilans ostatnich gier z mieleckim zespołem (pięć wygranych w sześciu meczach).
[ad=rectangle]
Starcie w Mielcu miało też szczególne znaczenie dla Adama Babicza i Tomasza Mochockiego. Pierwszy z nich przez sześć lat był zawodnikiem Stali, drugi występował w Mielcu przez trzy sezony. - Rok temu kiedy przyjechałem do Mielca zostałem ciepło przyjęty. Fajnie mi się tam gra, jak na starych śmieciach. Zobaczymy jak poradzimy sobie tym razem - mówił przed meczem Babicz.
Po sobotnim spotkaniu nastroje w głogowskiej drużynie nie były już takie dobre. Chrobry przegrał 22:30, ponosząc ósmą w sezonie wyjazdową porażkę i poważnie utrudniając sobie sytuację w tabeli tuż przed finiszem sezonu zasadniczego.
- Zacięta była pierwsza połowa, w której dostaliśmy dużo kar. Przegraliśmy za wysoko, bo były szanse żeby ten wynik był ciut lepszy. Nie potrafiliśmy sobie poradzić z obrotowym, Damianem Krzysztofikiem, który zrobił nam bardzo dużo krzywdy, bo nie dość, że rzucał bramki, to jeszcze zarabiał dwuminutowe kary - stwierdza w rozmowie z oficjalną stroną klubu trener Przybylski.
Opiekun Chrobrego przyznaje, że do Mielca jechał licząc na lepszy rezultat. - Mam pretensje, że nie wykorzystaliśmy kilku stuprocentowych sytuacji. Na pewno musimy to poprawić, choć cieszy, że wykorzystaliśmy wszystkie rzuty karne. Szkoda, bo liczyłem na lepszym wynik - kończy. Po sobotnim meczu Chrobry spadł na 6. miejsce w tabeli.