Fugiel bohaterem Zawiercia - relacja z meczu ŚKPR Świdnica - Viret Zawiercie

Koledzy z zespołu powinni postawić skrzynkę piwa Tomaszowi Fugielowi. Rozgrywający Viretu rozegrał świetne zawody, a na finiszu w niezwykły sposób zapewnił swojej drużynie dwa punkty w Świdnicy.

Viret po niezwykle dramatycznej końcówce pokonał w Świdnicy ŚKPR 27:26 i przerywając serię sześciu porażek z rzędu zrobił duży krok do utrzymania w I lidze. Świdniczanie z kolei "umocnili się" na miejscu barażowym i z coraz większą obawą muszą patrzeć za plecy, gdzie czają się szczypiorniści z Zielonej Góry i Chrzanowa. Szare Wilki aspirują do miana najbardziej pechowego zespołu w lidze. Już po raz czwarty w tym sezonie przegrał na własnym boisku jedną bramkę. Okoliczności sobotniej przegranej były doprawdy niezwykłe.
[ad=rectangle]
Przy stanie 26:26 piłkę mieli w rękach gracze z Zawiercia. Akcja została przerwana faulem i wybrzmiała końcowa syrena. Goście mieli jeszcze rzut bezpośredni. Do piłki podszedł Tomasz Fugiel, który w sobotę miał prawdziwy dzień konia. Fortuna była po jego stronie także w tym kluczowym momencie. Z całej siły rzucił na bramkę. Piłka szczęśliwie przeleciała pomiędzy rękoma stojących w murze najwyższych zawodników ŚKPR-u, uderzyła w poprzeczkę, odbiła się od bramkarza i wpadła do siatki. Chwilę potem goście odtańczyli dziki taniec radości...

Początek spotkania nie zwiastował wygranej Viretu. Lepiej rozpoczęli świdniczanie, którzy po siedmiu minutach prowadzili 6:2. Goście wyrównali po kwadransie (8:8). Potem znów nieznacznie z przodu był ŚKPR, ale skuteczna gra w końcówce pierwszej połowy Sergiusza Zagały sprawiła, że na przerwę to Viret schodził z przewagą dwóch bramek (16:14).

W drugiej połowie trwała zacięta walka gol za gol, ale goście dłu8go utrzymywali 2-3 bramkowe prowadzenie. W 47. minucie Viret prowadził 23:20, ale wówczas miejscowi poprawili obronę i w 55. minucie po rzucie karnym Kamila Rogaczewskiego doprowadzili do stanu po 23:23. Od tego momentu znów trwała wymiana ciosów, którą ostatecznie z jednym trafieniem więcej zakończyli przyjezdni.

Gospodarze mogą pluć sobie w brodę, bo chociaż w drugiej części ani przez moment nie byli na prowadzeniu to seryjnie marnowali świetne sytuacja. Inna sprawa, że kilkoma świetnymi interwencjami popisał się bramkarz Viretu Artur Kot.

ŚKPR Świdnica - Viret CMC Zawiercie 26:27 (14:16)

ŚKPR: Gil, Bajkiewicz - K. Rogaczewski 5, Kłoda 5, Pułka 4, Piędziak 3, Krzaczyński 3, Węcek 2, Chaber 2, P. Rogaczewski 1, Dębowczyk 1, Misiejuk, Motylewski
Kary: 2 minuty
Karne: 2/1

Viret: Ratuszniak, Kot - Fugiel 10, S. Zagała 7, Kosmalski 4, Biernacki 3, Kapral 1, Słodowy 1, Makaruk 1, I. Zagała, Pakulski, Kijowski, Bugaj
Kary: 0 minut
Karne: 6/5

Widzów: 250
Sędziowali: Klimkowicz (Ooole), Kowalski (Ozimek)
Delegat ZPRP: Brenk (Gniezno)

Źródło artykułu: