Przebieg meczu oraz wynik końcowy 33:27 zdecydowanie nie oddawał boiskowych wydarzeń na parkiecie w Szczecinie. Co prawda, gospodynie przez większość zawodów prowadziły kilkoma trafieniami, ale w 52. minucie był już remis po 25. W ostatnim fragmencie spotkania miejscowej SPR Pogoni Baltica z KPR-em Ruchem Chorzów liczbą spotkania została... ósemka (osiem bramek w osiem minut). - Wynik w żadnym wypadku nie oddaje przebiegu środowego meczu. Szkoda tej końcówki. Nabrałyśmy wiatru w żagle, był remis. Uwierzyłyśmy, że z tego trudnego terenu, jakim jest Szczecin, można wywieźć remis - przyznała po meczu wyraźnie niepocieszona Joanna Rodak.
[ad=rectangle]
- Nastąpiło to chyba zbyt szybko. Zdecydowanie za wcześnie się rozluźniłyśmy. Szczecinianki idealnie to wykorzystały - dodała po chwili sama zainteresowana.
Gospodynie zachowały więcej uwagi i skupienia w samej końcówce. Przy niemalże stuprocentowej skuteczności Pogoń zdołała przypieczętować zwycięstwo i jednocześnie okrasić je awansem do najlepszej czwórki TOP4 Pucharu Polski. - Trzeba to przyznać. Szczecinianki do końca meczu zachowały zimną krew. Wykorzystały naszą nieuwagę i błędy w obronie - stwierdziła skrzydłowa Ruchu.
Na koniec zwróciła również uwagę na dobrą postawę Sołomii Sziwierskiej. Ta w tym czasie przepuściła raptem dwa rzuty, stąd też po stronie siódemki z Grodu Gryfa było aż o sześć goli więcej. - Pod koniec bramkarka rywalek wyciągnęła kilka ważnych piłek. Trudno cokolwiek powiedzieć. Podsumuję to jedynie tym, że wynik nie odzwierciedla całego meczu - oceniła 24-latka.