Niedzielny horror to chyba mało powiedziane na to, czym uraczyli nas podopieczni Michael Biegler. Przegrywali 22:24 i zdołali doprowadzić do dogrywki w ostatniej! sekundzie rywalizacji o brązowy medal mistrzostw świata. - Niezależnie kto jest trenerem tej reprezentacji, nasi zawodnicy przyzwyczaili nas do tego, że my te mecze zapamiętujemy. Czy wtedy, kiedy wcześniej prowadził drużynę Bogdan Wenta, czy obecnie - Bielger. Za czasów tego pierwszego była jedna Wenta, nie było Jaszki, tylko Jacha, był minister obrony narodowej. Zresztą nadal jest, ale teraz mamy też Szybę pancerną. Co tu dużo mówić, były rzuty tyłem, coś niesamowitego. Dzięki temu piłka ręczna "wdrukuje się" w świadomość Polaków. Warto ją trenować. W zeszłym roku mieliśmy dziewczyny, w tym mężczyźni sięgnęli po brązowy medal mistrzostw świata - przypomniał trener SPR Pogoń Baltica Szczecin Adrian Struzik.
[ad=rectangle]
Akurat jest to też taki sport, w którym te emocje, dzięki Polkom i Polakom mamy rokrocznie. Cóż chcieć więcej? - Nie może być lepszej sytuacji dla rozwoju tej dyscypliny. Myślę, że to przysporzy piłce ręcznej jako całości większą liczbę kibiców na trybunach, ale także zachęci sponsorów. To wszystko zaś wpłynie na popularność handballu - nie ma wątpliwości szkoleniowiec.
Rodacy tradycyjnie już mieli swój własny, "prywatny" kryzys. Objawił się on przy stanie 18:22 w 50 minucie zawodów. Jednak, jak przyznał nasz rozmówca, wszystko było jeszcze możliwe i wiara w medal nie zmalała. - Ja rzeczywiście w to wierzyłem, nawet wtedy. Powiem to szczerze, że tak właśnie było. Było jeszcze dużo czasu. Widziałem u naszych chłopaków dużą determinację, zupełnie inne granie było w obronie niż np. w półfinale - dodał.
Trener Bielger podjął pewne ryzyko. Wprowadził zmiany w składzie. Taką było desygnowanie do drużyny Marcin Wichary. Akurat z jego usług nie skorzystał, ale wprowadził Michała Szybę, który okazał się być "lekiem na całe zło". - Szyba miejsce zagwarantował sobie meczem z Katarem. Wszedł, rzucił 3 gole na 3 rzuty. Ktoś taki musi być, który pociągnie zespół. Zrobił to właśnie Szyba - zaznaczył Struzik.
Koncertowo Polska zagrała w obronie, czyli elemencie, którym wygrywała wcześniejsze mecze. Od muru odbili się tym razem właśnie Hiszpanie. Niemalże perfekcyjnie zagrał Piotr Grabarczyk. - Dorzuciło też skrzydło, jedno i drugie. Gra obronna była na najwyższym poziomie. Dla tych chłopaków nie mogło być lepiej - przyznał nasz rozmówca.
Dogrywka ma to do siebie, że potrzebna jest niemalże stuprocentowa skuteczność. Blisko takowej byli właśnie gracze Bieglera. - Rzeczywiście, w dogrywce jeden błąd, przy tym poziomie grania i zmęczenia ma dodatkowe znaczenie. To zresztą było widać. Szliśmy łeb w łeb i kto się pomyli ten przegra - potwierdził Struzik.
Polska powtórzyła zatem sukces z 2009r., kiedy to w Chorwacji pokonała wielką Danię. Kontynuujemy więc pasmo sukcesów. - Jest Michał Szyba, jest Michał Daszek, Kamil Syprzak, który fantastycznie zagrał w tej końcówce. Bramki rzucał Michał Jurecki. Mamy teraz brygadę M-M-M. Można powiedzieć, że Michały Hiszpanię rozstrzelały - podsumował nieco humorystycznie trener Pogoni Baltica.
Szyba ma 26 lat.