Brązowi medaliści sprzed dwóch lat rywalizację rozpoczęli zgodnie z planem. Świetnie celownik nastawiony miał Marko Kopljar, który w trzeciej minucie wyprowadził Chorwatów na prowadzenie 4:1. Canarinhos słabsze wejście w mecz jednak nie podłamało. Wicemistrzowie strefy Panamerykańskiej przeciwstawili rywalom agresywną obronę, która z każdą chwilą zaczęła zbierać swoje żniwo.
W 16. minucie Joao Silva wyprowadził Brazylijczyków na prowadzenie 9:8. Od tego momentu kibice byli świadkami zażartej wymiany ciosów. Najwięcej krwi chorwackim defensorom psuł Silva - po jego kolejnym trafieniu w końcówce pierwszej części gry, poirytowany słabą grą swojego zespołu Slavko Goluza poprosił o przerwę. Nie pomogła ona jednak zbyt wiele.
[ad=rectangle]
Nieprawdopodobnych rzeczy dokonywał między słupkami Luis Ricardo Nascimento, broniąc cztery z pięciu rzutów karnych w premierowej odsłonie! Bramkarz Canarinhos zatrzymał na linii 7 metrów Ivana Cupicia, Zlatko Horvata oraz Manuela Strleka. Do przerwy Chorwacja sensacyjnie przegrywała różnicą dwóch trafień, ale mogło być znacznie gorzej, lecz skórę uratował Mirko Alilović, broniąc w ostatnie akcji rzut z drugiej linii Thiagusa Petrusa.
W chorwackiej szatni najwyraźniej musiały paść mocne słowa, bowiem decydującą
odsłonę mistrzowie świata z 2003 roku rozpoczęli od serii 4:0 i po dwóch z rzędu trafieniach Manuela Strleka objęli w 34. minucie prowadzenie 17:15. Widząc to selekcjoner Brazylijczyków, Jordi Ribera natychmiast zażądał o czas. Jego zawodnicy mieli ogromne problemy ze sforsowaniem szczelnej chorwackiej obrony. Pierwszą bramkę w drugie połowie Canarinhos rzucili dopiero w 38. minucie, a rzutową niemoc przełamał Adrian Patrianova.
Nascimento broni jak w transie
{"id":"","title":""}
Nowego ducha w Canarinhos tchnął swoimi paradami Nascimento, a kwadrans przed końcową syreną Gustavo Cardoso wyprowadził zespół z Ameryki Południowej na prowadzenie. Trener Chorwatów imał się wszelkich sposobów i na ostatnie dziesięć minut w miejsce Alilovicia na parkiet oddelegował Filipa Ivicia. Pasjonująca gra cios za cios trwała jednak w najlepsze.
Po raz ostatni rezultat remisowy miał miejsce w 55. minucie. Na 25:24 podwyższył Igor Karacić, a następnie błąd w ataku popełnili kolejno Alexandro Pozzer i Felipe Ribeiro. Triumf Chorwatów przypieczętował Domagoj Duvnjak - trafienie Petrusa było już na otarcie łez. W ćwierćfinale rywalem Hrvatskiej będzie zwycięzca meczu Polska - Szwecja.
Chorwacja - Brazylia 26:25 (13:15)
Chorwacja:
Alilović (8/29 - 28%), Ivić (3/7 - 43%) - Duvnjak 4, Kopljar 5, Vori 2, Gojun 1, Horvat 1 (1/2), Karacić 3, Bicanić 2, Strlek 4 (0/1), Cupić 3 (0/2), Musa, Brozović.
Karne: 1/5.
Kary: 2 min.
Brazylia:
Nascimento (7/21 - 33%), Almeida (1/13 - 8%) - H. Teixeira, Pacheco 2 (1/2), Silva 5, Gama 3, Candido, Toledo 1, Hubner, Santos 3, Patrianova 2, Pozzer 3, Ribeiro 3, Chiuffa 2, Cardoso 1, V. Teixeira.
Karne: 2/4.
Kary: 10 min.
Kary:
Chorwacja - 2 min. (Duvnjak - 2 min.) oraz Brazylia - 10 min. (Pacheco, Candido, Toledo, Patrianova, Ribeiro - po 2 min.).
Sędziowie:
Mansour Abdulla Al Suwaidi - Saleh Jamaan Bamutref (Katar).
W naszym przypadku obie drogi bardzo ciężkie.
Równie dobrze można powiedzieć że trzeba było wygrać grupę i mieć Egipt, Katar...
Szkoda że w półf Czytaj całość
Nie ma za co ;)