Wielki horror na finał rundy - relacja z meczu Czuwaj Przemyśl - SPR Tarnów

Podobnie jak i przed dwoma tygodniami, szczypiorniści Czuwaju zafundowali swoim kibicom prawdziwy rollercoaster wrażeń, lecz w finałowym meczu rundy jesiennej pokonali SPR Tarnów 28:27 (14:10).

Obie ekipy wyszły na parkiet hali z pełną świadomością tego o co walczą. Harcerze myśleli o utrzymaniu kontaktu ze ścisłą czołówką i powalczeniu o górną połówkę tabeli przed krótką przerwą zimową. Tymczasem SPR, po ostatnich dwóch meczach, zaczął niebezpiecznie zbliżać się do strefy zespołów grających o pozostanie w lidze. Dlatego to spotkanie miało podwójny ciężar gatunkowy. Ponadto ewentualne zwycięstwo przyjezdnych pozwoliłoby im na wyprzedzenie Czuwaju w tabeli. Sobotni pojedynek był też rewanżem za pogrom, jakie urządzili SRS-owi gracze z Tarnowa w Pucharze Polski przed paroma tygodniami. Jak widać powodów, by przyjść tego dnia do hali przy Mickiewicza 30 nie brakowało.

Początek zdecydowanie należał do gospodarzy. Tylko raz w tym meczu SPR objął prowadzenie i było to w 3. minucie meczu po trafieniu Łukasza Szatki . Od tej pory to Czuwaj wiódł prym w ataku i po świetnym otwarciu rozgrywających Paweł Stołowski i Piotr Żak wygrywał 6:3. Nie tylko oni byli tego dnia dobrze dysponowani. Kapitalną końcówkę rundy notuje Paweł Sar . Najmocniejszy punkt przemyskiej drużyny przed dwoma tygodniami w zwycięskim meczu z Siódemką Miedź Legnica po raz kolejny błysnął formą i przypomniał kibicom, że zasługuje na grę w podstawowym składzie.
[ad=rectangle]
Dużą pracę na pozycji kołowego wykonywał też tradycyjnie już Maciej Kubisztal, który wywalczył w pierwszej części gry dużą ilość rzutów karnych, bezbłędnie zamienionych na bramki przez Mateusza Kroczka. Po wielu miesiącach poszukiwań skutecznego egzekutora rzutów z linii siódmego metra można już spokojnie powiedzieć, że takowym będzie w Przemyślu popularny Młody. Dziś znów nie pomylił się ani razu i pokazał, że można na niego liczyć w tym niezwykle ważnym elemencie gry.

Po drugiej stronie na ucieczkę gospodarzy nie pozwalał Sławomir Karwowski. Jego dwucyfrowy dorobek bramkowy w całym spotkaniu pokazuje wartość, jaką daje Tarnowskiej siódemce. SPR z czasem coraz bardziej tracił dystans do miejscowych, lecz ostatecznie do przerwy przegrywał 10:14 i wszystko mogło się jeszcze w tym meczu zdarzyć.

Druga połowa rozpoczęła się dla Czuwaju tak, jakby chciał on rozwiać wszelkie wątpliwości co do tego, kto zdobędzie dwa punkty. Dwa mocne ciosy ponownie wyprowadzili Żak i Stołowski i przewaga wzrosła do 6 trafień. Skuteczność w ataku nie była jednak wyłącznym atutem gospodarzy, bowiem w defensywie również wszystko funkcjonowało bardzo dobrze. Do 40. minuty Harcerze dali sobie rzucić zaledwie 14 bramek.

Problemy SRS-u zaczęły się po fali wykluczeń dla miejscowych szczypiornistów. Najpierw karę otrzymał Damian Misiewicz, a po chwili aż na cztery minuty usiadł na ławkę kar Paweł Puszkarski. Było to owocem kwestionowania decyzji arbitra. Za odrabianie strat niemal w pojedynkę wziął się wspominany już Karwowski. Zdobycie czterech goli z rzędu jest naprawdę nieprzeciętnym wyczynem. Dzięki temu SPR zaczął nabierać rozpędu i momentalnie zbliżył się do przemyślan na dwie bramki (21:19). Niektórym zajrzał w oczy strach, a szansa na powtórkę z 11. kolejki stawała się więcej niż realna.

W tym momencie gra nieco się uspokoiła i znów rozpoczęła się gra gol za gol. Był to jednak wstęp przed niewiarygodnie nerwowym finałem, który nawet najspokojniejszych fanów mógł przyprawić o zawał. Jeszcze w 55. minucie po golu Kroczka miejscowi prowadzili 27:24. Szalona pogoń gości dała jednak efekt i zaledwie 120 sekund później tarnowianie pierwszy raz od początku meczu wyrównali.

Rozpoczął się festiwal nerwów i huśtawka emocji. Na dwie minuty przed zakończeniem meczu zasańska siódemka znów wyszła na czoło rywalizacji. Gola zdobył w nietypowych okolicznościach Kroczek. Skrzydłowy z Przemyśla niemal z 25 metrów płaskim rzutem pokonał golkipera rywali, który nie zdążył wrócić do bramki. To nie był jednak koniec nerwów. SPR stracił piłkę, a przy tym okazję na wyrównanie, lecz Czuwaj, grając z przewagą dwóch graczy (kary dla Emiliana Jewuły i Dariusza Kubisztala) zmarnował sytuację sam na sam. Tarnowianie otrzymali więc jeszcze jedną szansę od losu. Dwa punkty zostały jednak w Przemyślu dzięki udanej interwencji Pawła Sara, przypominającej obronę z pamiętnego meczu gospodarzy w Superlidze przeciw POWEN-owi Zabrze.

Wygrana 28:27 pozwoli przezimować okres świąteczny drużynie z południowo-wschodniej Polski na 6. pozycji w tabeli. Humor poprawić miejscowym fanom może również fakt, iż jest to pierwsza wygrana od trzech lat w ostatnim meczu w roku. Tarnowska ekipa musi natomiast zacząć oglądać się za siebie, gdyż przewaga nad strefą barażową wynosi zaledwie 3 punkty, a dorobek jednego punktu w trzech grudniowych meczach to bardzo mizerny rezultat.

Czuwaj Przemyśl - SPR Tarnów 28:27 (14:10)
Czuwaj:

Sar, Rycharski, Orłowski - Kusal 1, Puszkarski 1, Dejnaka, Stołowski 5, Żak 6, Piechnik, Misiewicz 4, Kroczek 7 (5/5), Kubisztal Maciej 4

SPR: Nowak Mariusz, Barnaś, Szostak - Dutka 5, Szatko 4, Jewuła 2, Karwowski 10 (3/3), Nowak Łukasz 1, Kubisztal Dariusz, Kowalik 2, Wajda 2, Sokół 1

Kary:
Czuwaj: 10 minut (Rycharski - 4 min.; Kubisztal Maciej, Żak, Misiewicz - 2 min.)
SPR: 8 minut (Kubisztal Dariusz, Jewtuła - 4 min.)

Sędziowie: Jakub Czochra (Zwierzyniec), Michał Szpinda (Zamość)

Widzów: 280

Źródło artykułu: