Niedzielne spotkanie było dla Wojskowych meczem kluczowym. Po zdobyciu trzech punktów w starciach z beniaminkami Śląsk mógł zrobić kolejny krok do przodu, na dobrze wygrzebując się ze strefy spadkowej. Azoty nie dały jednak wrocławianom szans na korzystny wynik.
[ad=rectangle]
- Na pewno jesteśmy rozczarowani. W meczu z puławianami było widać, że po zmianie trenera zdołali się oni odbudować fizycznie i psychicznie. Mając tak duże możliwości składowe wygrane w spotkaniach z beniaminkami były tak naprawdę ich obowiązkiem - nie kryje Przybecki w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
O wyniku jego zespołu w starciu z Azotami przesądziła już pierwsza połowa. - Mecz się źle ułożył. Chcieliśmy trzymać się rywali i spróbować ich w pewnym momencie zaskoczyć. Mieliśmy jednak w pierwszej połowie aż dziesięć kar, jednych bardziej słusznych, innych mniej, co odebrało nam trochę chęci do agresywnej gry w obronie. Rywale w przewadze odjechali i to ustawiło całe spotkanie - wyjaśnia szkoleniowiec Śląska.
Przybecki przyznaje, że trzy punkty zdobyte przez jego zespół w trzech ostatnich meczach to wynik na miarę wrocławskich możliwości. - Oczywiście, teraz ten remis w Gdańsku jest na wagę złota, bo walczyliśmy na wyjeździe, a Wybrzeże robi cały czas postępy i gra naprawdę rozsądną piłkę ręczną - dodaje nasz rozmówca.
Śląsk po dziewięciu kolejkach zajmuje w tabeli dziesiątą lokatę. - Aby utrzymać się w lidze, trzeba czasem sprawić jakąś niespodziankę. My na razie pokonaliśmy tylko Chrobrego Głogów. Czegoś nam ciągle brakuje - podsumowuje Przybecki. W następnej kolejce jego zespół zagra na wyjeździe z MMTS-em Kwidzyn.