Porażkę z wicemistrzyniami Polski należało mocno brać pod uwagę, ale po 60 minutach Olimpia-Beskid mogła odczuwać niedosyt, bo była wymagającym przeciwnikiem dla Zagłębia Lubin i toczyła z tą drużyną wyrównaną potyczkę. - Ten mecz był do wygrania, ale w grze mojej drużyny było trochę braków. Dziewczyny często próbowały podawać piłki na koło i tak traciliśmy je. Zagłębie wykorzystywało to i wyprowadzało kontry - uważam, że to główny powód niepowodzenia. Żałuję też, że moje zawodniczki zbyt często nie wyprowadzały szybkich ataków, jakby się tego bały. Trudno mi to wyjaśnić. Podczas naszych akcji brakowało też szybszych decyzji rzutowych - ocenił trener Dusan Danis.
[ad=rectangle]
Kamila Szczecina zapowiadała przed meczem bojowe nastawienie sądeckiego zespołu i to potwierdziło się na parkiecie. - Od samego początku było widać, że nie zamierzamy się poddać, a pierwsza połowa była bardzo wyrównana. Niestety nie zdobyłyśmy punktów. Może zabrakło nam zimnej głowy? - zastanawiała się kapitan Olimpii-Beskidu.
Sądeczanki mogły pokusić się o remis, a nawet o skromne zwycięstwo przy lepszej skuteczności rzutów. Sporo z nich zatrzymywało się na konstrukcji bramki, lub mijało ją. - Nie ma co gdybać. Fakty są takie, że przegrałyśmy mecz. Fajnie, że po walce. Musimy szybko dojść do siebie, bo już w środę gramy w Szczecinie. Nasza sytuacja nie jest łatwa, ale pociesza nas to, że we własnej hali gościłyśmy praktycznie same zespoły z górnej półki. Liczę, że przy tej wspaniałej publice zdobędziemy więcej punktów w drugiej rundzie - zakończyła z nutką nadziei w głosie obrotowa z Nowego Sącza.