Trwa wojna o licencje trenerskie

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Trwa zamieszanie związane z licencjami trenerskimi w polskiej piłce ręcznej. Wszystko wskazuje na to, że cała sprawa zakończy się na drodze sądowej.

O licencyjnym sporze pisaliśmy już dwa miesiące temu. Przypomnijmy, że spór dotyczy podjętej przez ZPRP uchwały w sprawie zasad i warunków prowadzenia zespołów piłki ręcznej w zawodach i rozgrywkach organizowanych przez ZPRP, EHF lub IHF. Akt ten wspólnie z regulaminem wydawania licencji trenerskich ukonstytuował wymagania wobec szkoleniowców chcących pracować z zespołami występującymi w PGNiG Superlidze oraz niższych klasach rozgrywkowych.

Regulacje te, będące owocem ustawy o zmianie ustaw regulujących wykonywanie niektórych zawodów, a także podpisanej przez Związek konwencji RINCK, uzależniły prawo do prowadzenia drużyn na poziomie ekstraklasy od posiadania licencji A. Wymogów dotyczących jej otrzymania nie zdołało wypełnić wielu trenerów pracujących obecnie w Polsce na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Wśród nich znaleźli się między innymi Krzysztof Kotwicki oraz Jarosław Cieślikowski, którzy swoich praw postanowili dochodzić na drodze formalnej.

Według zainteresowanych obecne regularne stoją w sprzeczności ze wspomnianą wyżej ustawą, naruszają zasadę praw nabytych, pełne są błędów i nieścisłości oraz nie realizują w pełni postanowień konwencji RINCK.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Z punktu widzenia rzekomego naruszenia interesów polskich szkoleniowców interesująca jest zwłaszcza kwestia implementacji uregulowań międzynarodowych. Przepisy RINCK przewidują kilka sposobów uzyskania uprawnień trenerskich. Jednym z nich jest tak zwana droga uniwersytecka. Idąc jej tropem uzyskaniem licencji kategorii A powinno skutkować ukończenie odpowiednich studiów, odbycie właściwego kursu w wymaganym wymiarze czasowym oraz dwuletnie doświadczenie w zawodzie. Ta część konwencji do związkowego regulaminu nie została jednak implementowana. Pozostałe argumenty trenerów szerzej opisywaliśmy już wcześniej.

[nextpage]Wszystkie wspomniane zarzuty Kotwicki zawarł w stosownym odwołaniu. Wniosek szkoleniowca MMTS-u Kwidzyn został rozpatrzony negatywnie, a w połowie lutego doczekał się on merytorycznej odpowiedzi na swoje uwagi. Argumenty ZPRP w przedstawionej sprawie przytaczamy poniżej.

[nextpage]Związkowe wyjaśnienia spotkały się ze stosowną reakcją ze strony Kotwickiego.

- Uprzejmie informuję, że po zapoznaniu się z pismem (...) stwierdzam, że zawarte w nim tezy są zbyt daleko idące i niezgodne z moimi intencjami. Nadal podtrzymuję, że Regulamin wydawania licencji trenerskich jest oparty na błędnych przesłankach, chociaż powołuje się na ustawę o sporcie i system licencji trenerskich EHF. Jego wadliwa konstrukcja wywołała dyskusje wśród trenerów, a chęć merytorycznej wymiany argumentów zamieniła się w pojęciu władz Związku w „fałszywe i nietrafne zarzuty”. Pozwolę sobie na dalszą rzeczową argumentację w trybie odwoławczym, odnosząc się do stwierdzeń zawartych w Pana odpowiedzi: 1. Nikt nie stawiał zarzutu, że ZPRP nie ma prawa i obowiązku ustanawiania, na podstawie art. 13 ust. 1 pkt 2 ustawy o sporcie, „reguł sportowych, organizacyjnych i dyscyplinarnych we współzawodnictwie sportowym organizowanym przez związek”. Nadawanie licencji trenerskich należy niewątpliwie do takich reguł i jest potrzebną regulacją przepisów. Jednak kryteria zawarte w Regulaminie wydawania licencji trenerskich przez ZPRP (...) powołują się na art. 41 ustawy o sporcie, w której nie istnieje pojęcie kategorii trenera I, II, M, co stanowi niezgodność z przytoczoną ustawą. Ustanowienie i wydawanie licencji musi opierać się na formalnie poprawnym Regulaminie, zgodnym z ustawą, dającym gwarancję rzetelności i akceptowanym przez środowisko trenerskie. Regulamin zaprezentowany przez Dyrektora Sportowego jest wadliwy i zawiera błędy merytoryczne. 2. Nikt nie stawiał zarzutu, że ZPRP nie ma prawa definiować wymagań wobec trenerów, oceniając posiadaną przez nich wiedzę, doświadczenie i umiejętności niezbędne do wykonywania zadań trenera lub instruktora sportu poprzez wydawanie licencji trenerskich. Ocena ta jednak powinna być oparta na racjonalnych kryteriach: wykształceniu, stażu pracy w zawodzie trenera, osiągnięciach sportowych oraz aktywnym udziale w rozwoju dyscypliny (szkolenia, konferencje). Obiektywna ocena dałaby gwarancję zaufania trenerów do władz Związku. W obecnej sytuacji spotykam się w środowisku trenerskim ze stwierdzeniem, że Regulamin wydawania licencji trenerskich nie odzwierciedla brzmienia art. 41 ust. 3 pkt 3 ustawy o sporcie i zdecydowanie utrudnia trenerom z wieloletnim stażem, po wyższych studiach z osiągnięciami sportowymi oraz biorących czynny udział w życiu dyscypliny, wykonywanie zawodu na najwyższym poziomie rozgrywek. W aktualnym stanie rzeczy trenerzy, którzy posiadali licencje A starego typu, otrzymali licencje B. Czy to nie jest utrudnianie dostępu do stanowisk trenerskich? Ustawodawca zniósł obowiązek uzyskiwania kwalifikacji trenerskich i instruktorskich w formie stopni i tytułów oraz związanych z nimi dyplomów trenerskich (dotyczy to nowych trenerów), ale w żadnym razie nie zniósł dotychczasowego dorobku w pracy zawodowej trenerów z wieloletnim stażem, których należy docenić i uznać, ponieważ ich praca i osiągnięcia świadczą, że posiadają niezbędną, a nie jakąkolwiek wiedzę, doświadczenie i umiejętności. Czy Regulamin uwzględnia te czysto sportowe aspekty? Moim zdaniem nie.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! 3. Nikt nie stawiał zarzutu, że trener klasy II, I czy mistrzowskiej nie ma prawa do używania tego tytułu bezterminowo i bez żadnych ograniczeń, ale też według słów pana prezesa posiadanie tej klasy „nie upoważnia nikogo do zajmowania określonych stanowisk w sporcie, w tym w piłce ręcznej, wynika to bowiem nie z dyplomu czy legitymacji, ale z licencji i kontraktu”. Na jakiej zasadzie zatem Regulamin powołuje się na klasy trenerskie (zniesione przez ustawodawcę) przy wydawaniu licencji trenerskich? Kto użył niedopuszczalnej manipulacji? 4. Prawdą jest, że ZPRP najpierw unieważnił ważność dotychczasowych licencji z dniem 31 grudnia 2013 roku, a następnie Zarząd Związku uchwałą z dnia 28 grudnia 2013 roku zwolnił osoby sprawujące funkcje trenera zespołów Superligi i I ligi od wymogu posiadania licencji trenerskiej kategorii A do dnia 31 sierpnia 2014 roku. Prawdą jest również, że do dnia 6 marca 2014 roku nie ukazała się żadna oficjalna informacja o szkoleniach, a z Regulaminu nadawania licencji trenerskich wynika wprost, że o licencje A można się starać po dwóch latach pracy z licencją B. Gdzie zatem i według jakiego Regulaminu będzie można uzyskać potrzebną licencję na sezon 2014/2015? Potrzebna będzie kolejna specuchwała? 5. Licencja trenerska jest obecnie jedynym dokumentem upoważniającym do prowadzenia zajęć szkoleniowych i dydaktycznych w zakresie piłki ręcznej, organizowanych przez ZPRP i właśnie dlatego władze Związku powinny wykazać się odpowiedzialnością i troską o środowisko trenerskie w Polsce. Nieprawdą jest, że Regulamin przyznawania licencji określa warunki, jakie kandydaci do jej uzyskania winni spełnić, tym samym pozostawiając swobodę jej przyznawania osobie nadzorującej procedurę. Należy podkreślić, że wszelkie regulacje powinny ograniczać uznaniowość w działaniach, wykluczając tym samym możliwość nadużyć z tym związanych. Regulamin powinien być uniwersalny i rzetelny oraz korelować z rzeczywistością, tymczasem jest od niej zupełnie oderwany np.: licencje A może otrzymać posiadacz klasy I (starej), który nie pracował nigdy z Superligą, a nawet z I ligą, nie był nigdy samodzielnym trenerem i ma doświadczenie tylko w pracy z młodzieżą! Licencji A nie dostaje posiadacz klasy II, który ma 25 lat pracy m.in z Superligą, I ligą, Kadrą Narodową, młodzieżą, jako główny trener! Pytanie do Pana Prezesa, który z tych trenerów ma większe prawo do zajmowania stanowisk szkoleniowych w ZPRP? W klubach nie mają wątpliwości, Pan Prezes chyba też nie ma wątpliwości?

[nextpage]Niejako w cieniu formalnoprawnego sporu w ubiegłym tygodniu rozpoczął się organizowany przez ZPRP kurs na licencję kategorii A. Udział wzięło w nim kilkudziesięciu rodzimych szkoleniowców, na czele z Kotwickim właśnie. Dyskusje w trakcie pierwszego zjazdu potwierdziły, że opozycja wobec regulacji wdrożonych przez Związek jest bardzo szeroka. Wyraz jej dano w specjalnym piśmie skierowanym do prezesa, Andrzeja Kraśnickiego.

Z adresatem na temat przedstawionego problemu rozmawialiśmy jeszcze zanim pismo zostało złożone na jego ręce. Kraśnicki do protestu środowiska trenerskiego podchodzi z dużym spokojem. - Naszym celem, jako ZPRP, jest stworzenie warunków umożliwiających uzyskanie przez krajowych szkoleniowców jak najwyższych kwalifikacji. Chcemy, aby licencja kategorii A odzwierciedlała realną wartość oraz umiejętności naszych trenerów. Planujemy w tym celu korzystać zarówno z doświadczeń EHF, jak i naszych własnych - zaznacza.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Nasz rozmówca podkreśla ponadto wagę regulacji zewnętrznych, które miały znaczący wpływ na takie, a nie inne ukształtowanie licencyjnego regulaminu. - Jest on efektem połączenia przepisów mówiących o trenerach prowadzących drużyny w zawodach organizowanych pod egidą EHF oraz zmiany ustawy o sporcie. Chcemy te wymogi wypełnić zakładając jednocześnie, że każdy szkoleniowiec powinien chcieć nieustannie się dokształcać. Taka jest idea. Są trenerzy, którzy to w pełni rozumieją - mówi Kraśnicki.

Podnoszenie kwalifikacji szkoleniowców ma pozytywnie wpłynąć na rozwój całej dyscypliny. - Bardzo zależy nam na tym, aby krajowi trenerzy uczestniczyli w odpowiednim procesie szkoleniowym, a ich poziom rósł. Jeśli spojrzymy na sporty drużynowe w Polsce, to coraz więcej mamy w nich ludzi zza granicy. To nie przypadek - podsumowuje prezes ZPRP. Kotwicki na każdym kroku podkreśla, że nie ma nic przeciwko podnoszeniu własnych umiejętności, a istota sporu leży gdzie indziej. Całą sprawą niebawem zajmie się Trybunał Arbitrażowy przy PKOl. Finału konfliktu jak na razie nie widać.

Źródło artykułu: