Obie drużyny przerwę w ligowych rozgrywkach postanowiły spędzić konstruktywnie. Opolanie do piątkowego sparingu przystąpili bez Adama Malchera i Grzegorza Garbacza, trener Górnika nie mógł z kolei skorzystać z usług Patryka Kuchczyńskiego, Sebastiana Suchowicza, Adama Twardo i Adriana Niedośpiała, na parkiecie pojawił się za to wracający do pełni sił Artur Banisz.
Zabrzanie na wyrównaną walkę pozwolili rywalom tylko przez kilka minut. Przewaga podopiecznych Patrika Liljestranda rosła konsekwentnie, a do siatki trafiali oni głównie po kontrach i szybkich wznowieniach. Obaj trenerzy chętnie rotowali składem, bo więcej pożytku przyniosło miejscowym, którzy w pierwszej połowie w sumie rzucili o siedemnaście (!) bramek więcej od rywala.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Opolanie obudzili się po przerwie. Gracze Tadeusza Jednoroga - mając do czynienia ze spokojniejszym, mniej agresywnym rywalem - znacząco ograniczyli liczbę błędów własnych, a pod bramką rywali przebudzili się Remigiusz Lasoń oraz Wojciech Knop. - Fajnie, że zawodnicy zaprezentowali swoją przydatność do zespołu. Szkoda że nie wszyscy - przyznawał po końcowym gwizdku szkoleniowiec opolskiej siódemki.
Rewanż obie ekipy rozegrają za tydzień. Kilka dni później PE Gwardia przystąpi do rywalizacji o utrzymanie w PGNiG Superlidze, Górnik zaś w ćwierćfinale mistrzostw Polski stawi czoła Chrobremu Głogów.
Górnik Zabrze - PE Gwardia Opole 40:30 (27:10)
Górnik: Banisz, Kicki – Bushkou 5, Jurasik 2, Kandora 2, Kubisztal 4, Mokrzki 4, Nat 8, Orzechowski 4, Stodtko 5, Tomczak 6.
Gwardia: Bozić, Romatowski – Swat 1, Prokop, Lasoń 11, Szolc 1, Paweł Adamczak 1, Zeljić 4, Piotr Adamczak 2, Drej 1, Knop 5, Serpina 3, Płócienniczak 1, Scepanović, Śmieszek, Vukcevic.