Indywidualny popis rozgrywającej KSS-u był wręcz imponujący. 29-letnia zawodniczka rzucała bardzo mocno z dystansu i do tego efektownie. W dużej mierze dzięki jej wyczynom udało się kielczankom odrobić sześć bramek straty w drugiej odsłonie. - Ilość rzuconych przeze mnie goli nie jest ważna. Liczy się to, że rywalki wygrały 30:28 - powiedziała Kamila Skrzyniarz.
Ambitne podopieczne Paweła Tetelewskiego, grały w Nowym Sączu nierówno. Większość pierwszej połowy nieznacznie odstawały od Olimpii-Beskidu, lecz w drugiej odsłonie potrafiły napsuć rywalkom sporo krwi. - Na pewno cieszy to, że udało się dogonić sądeczanki i wyjść nawet na skromne prowadzenie. Niestety, przyszła chwila dekoncentracji, popełniłyśmy głupie błędy, byłyśmy nieskutecznie i to wszystko się zemściło - analizowała szczypiornistka KSS-u Kielce.
Dwa punkty do odrobienia i atut własnego boiska stawiają drużynę z województwa świętokrzyskiego w niezłej sytuacji przed rewanżem. Jeśli dodać do tego kontuzje Kamili Szczeciny (dokończyła mecz z urazem stawu skokowego) i Joanny Gadziny (po pierwszej części opuściła parkiet z podejrzeniem uszkodzenia więzadła w kolanie), może się okazać, że to KSS będzie miał łatwiejsze zadanie. - Liczę na to, że Joanna zagra w rewanżu. U nas gra się trochę inaczej, więc mam nadzieję, że wszystko jest do odrobienia - zakończyła Skrzyniarz.[i]
[/i]