Jeszcze przed rozpoczęciem zmagań w fazie play-off w Mielcu dopisywały humory. Stal zakończyła sezon zasadniczy na najniższym stopniu podium, dzięki czemu do decydujących gier przystępowała z dogodnej pozycji. Zawodnicy wierzyli w sukces. - Play-offy wszystko mogą zmienić, wystarczą dwa słabsze mecze i odpadasz, ale nie zakładamy tego. Będziemy chcieli udowodnić, że to (trzecie) miejsce się nam należy - mówił Adam Babicz. Rzeczywistość okazała się dla mieleckiej drużyny okrutna.
Czeczeńcy w obu spotkaniach z MMTS-em Kwidzyn byli o krok od zwycięstwa. W pierwszym domowym meczu wygrywali z rywalem już nawet 12:4, lecz ostatecznie przegrali 33:34. W rewanżu Stal straciła wygraną na dziewięć sekund przed końcem, a w dogrywce wyraźnie opadła z sił. Dwie nieznaczne porażki, odpadnięcie z walki o medale. Tego w Mielcu nikt się nie spodziewał.
- Jasne, że jesteśmy zawiedzeni. Mecz w Kwidzynie był już nasz i to najbardziej boli - stwierdza trener Ryszard Skutnik, jednak z charakterystycznym dla siebie optymizmem dodaje: - Ale co będziemy żyć historią. Trzeba iść do przodu!
Mielczanie mają teraz przed sobą nowy cel, czyli walkę o 5. miejsce w rozgrywkach. Mimo że zespół zmaga się od pewnego czasu z urazami, to gracze trenera Skutnika nadal walczą: - Gramy bez Chodary, gramy bez Mirka (Gudza), w Kwidzynie na jednej nodze grali Krieger i Krzysztofik. Mamy swoje problemy, ale mobilizujemy się. To walczące chłopaki, co do zaangażowania nie można mieć do nich zastrzeżeń. Po prostu nie zawsze wszystko im wychodzi - wyznaje opiekun Stali.
Pierwszy mecz z Piotrkowianinem Piotrków Trybunalski Czeczeńcy wygrali 39:37 i przed sobotnim rewanżem są w uprzywilejowanej pozycji. Wygrana zapewni im miejsce w decydującej o 5. miejscu rywalizacji.